środa, 30 kwietnia 2014

Trzy miesiące

   O kurcze, to już?! ;) Cieszę się na myśl, że mamy już te trzy miesiące, a razem z nimi koniec dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Sprawdziło się u nas i od kilku dni jest nieco lepiej z kolkami. Nad ranem prawie wcale się już nie zdarzają. Jedynie, problem pojawia się, z odbijaniem które nie zawsze się prawidłowo odbywa i później Ignaś cierpi z tego powodu.


   Nasze Maleństwo już całkiem nadgoniło rozwojem. Waży 5,4 kg, co prawda to dolna granica dla dziecka w jego wieku, ale wg. norm przyjętych dla dzieci urodzonych o czasie! Wzrost to ok. 57-58 cm, dlatego dalej nosi ubranka w rozmiarze 62.
   Jada jak do tej pory, mniej więcej co 3 godziny, w porcjach (uwaga!) mniejszych niż dotychczasowo! Jeszcze tydzień temu normą było 120 ml, ale od kilku dni jada 60-90 ml... Przyznam, że bardzo mnie to zdziwiło i kompletnie nie kojarzyłam o co chodzi... Ale, ale... Ignacy za każdym razem jest przystawiony do piersi, z obu ciągnie do oporu (co zajmuje mu 5 min. z każdej), więc to jasne;) Ignacy więcej pije z cycka i automatycznie mniej z butli! ;) Dokarmiamy go cały czas HiPP Bio Combiotik.
   Cały czas korzysta z pieluszek wielorazowych w rozmiarze S (na najmniejszym zapięciu). Dokupiliśmy kilka  nowych wkładów;) (To uzależnia...)
   Nowe umiejętności, to na pewno wodzenie wzrokiem nie tylko za przedmiotami ale też za nami:D oraz uśmiechanie się przy podciąganiu do siadania. Zabawne dlaczego akurat to powoduje uśmiech na jego buzi, ale fajnie popatrzeć:) Czekamy na wielki dzień w którym uśmiechnie się tak po prostu do nas, czuję, że to już niedługo.
   Z nieukrywaną radością, muszę przyznać, że nocne kolki minęły. Na ich miejsce pojawiły się problemy z odbijaniem, czego konsekwencją jest gromadzenie powietrza w brzuszku i prawie całodzienne męczarnie. Dlatego lecę do apteki po Espumisan...
   Wyprawa do Warszawy, która miała miejsce w ostatni weekend nie przysporzyła żadnych dolegliwości a Ignaś dzielnie zniósł wyprawę:)




   Taki to nasz Maluszek w czepcu... ;)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Dzienniczek Maluszka - freebies

   Skończyły mi się kartki! Kilka wolnych dni, zanim przyjdzie nowy... przecież się pogubimy, kiedy leki, kiedy karmienie...! 
   Tak się przyzwyczailiśmy do notowania aktywności Ignasia w dzienniczku... Kiedy okazało się, że właśnie skończyły się czyste kartki musiałam prędko coś wymyślić. Usiadłam do komputera i po 15 minutach miałam nowe tabelki! :) Może nie takie ładne jak w oryginalnym "Dzienniczku dnia i nocy Maluszka" ale równie dobrze spełniające swoją rolę. Na dłuższą metę wygodniej będzie dokupić książeczkę, ale na szybko można się ratować kilkoma wydrukami.
   Gdyby ktoś chciał skorzystać z wytworu mojej pracy, śmiało! ;)
   Przykładowe wypełnienie tabelek...


   Korzystamy z Dzienniczka od dnia w którym Ignaś pojawił się w domu i dzięki niemu mogliśmy obserwować postęp w jedzeniu (jak wiecie, to była kluczowa sprawa w pierwszych dniach jego życia), wadze oraz innych parametrach. Zawsze zerkamy kiedy ostatnio jadł, miał zmienioną pieluszkę, czy dostał już leki albo był kąpany.
   Plik do wydruku dostępny tutaj :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Na spacerze

   Fantastyczna pogoda w trakcie wolnych dni świątecznych, nie mogliśmy zastać w domu. W każdej wolnej chwili, przerwie, korzystaliśmy z jej uroków. Pewnie jak każdy... ;)
   Wyrwaliśmy się w moje rodzinne strony, poza Łódź ale nie zabrakło nas też w Gałkowskim lesie! ;)



   Leśne drogi nie zawsze były nam gładkimi, ale Mutsy daje radę w terenie. Piach czy korzenie nie są łaskawe pewnie dla wszystkich wózków. Ciekawe jak sprawują się w takich warunkach koła pompowane. Nasze są z pianki i przez to wydaje mi się, że są twardsze. 



   Przed nami wyjazd weekendowy w ramach rekompensaty za majówkę, podczas której męża nie będzie z nami. Tym razem uderzamy do dużego miasta! Stolico - nadjeżdżamy! :) 

piątek, 18 kwietnia 2014

Sposoby na kolki

   Każdy rodzic pewnie borykał się z tym problemem. Niestety, nas również nie ominęła wątpliwa przyjemność obcowania z kolkami. Nieprzespane noce i niespokojne dnie skłoniły mnie do sprawdzenia wszystkich możliwych sposobów złagodzenia tej chorobowej terrorystki.
   W literaturze, prasie, internecie oraz ustach babć i cioć, aż huczy od porad na ten temat. Prawda jest taka, że na każde dziecko trochę inne sposoby działania dają efekty. Więc co stosowaliśmy na ataki płaczu, grymaszenia, prężenia i ogólnego złego samopoczucia...

  • Odbijanie, jako profilaktyka. Bezwzględnie po każdym posiłku trzeba "odbić" Maluszka. Bez tego gwarantowana kolka, jeżeli nie od razu to za jakiś czas (godzina, dwie...). Trzymam go min. 10 - 15 min. nawet jeżeli już odbił, czasami zrobi to jeszcze raz albo dwa razy. Podczas odbijania lekko się kołyszę lub poklepuję po pleckach.
  • Masaż brzuszka, tę metodę poradziła mi moja mama, jest stara jak świat (metoda, nie mama). Sposób najprostszy, bo nie wymaga używania żadnego sprzętu. Wykonuje się go w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, lekko uciskając. Drugi sposób to poginanie kolanek do brzuszka. Pomaga? No trochę... Mechanicznie pomaga w usunięciu powietrza z brzuszka (wiecie o co chodzi), a to przynosi ulgę więc pomaga. Tylko trzeba cierpliwości, niektóre ruch mogą potęgować ból maluszka.
  • Układanie na brzuszku, działa na tej samej zasadzie co masaż, z tą różnicą, że jest mniej efektywne.
  • Ciepły kompres, stosując termofor z pestkami wiśni lub rozgrzaną pieluszkę. Trzeba pozostawić na brzuszku nie krócej niż kwadrans. Rozgrzane mięśnie rozluźniają skurcze i ból przechodzi (teoretycznie), w praktyce - trochę łagodzi, warto zastosować.
    * Termofor z pestek podgrzewa się przez 20 min. w piekarniku w temp. ok. 150'C.
  • Herbatka z kopru, faktycznie daje radę ale do cudów bym nie zaliczała. Podaję nie więcej niż 50 ml (to mniej więcej połowa porcji mleka jaką teraz zjada), koniecznie dobrze ciepłej bo wtedy rozgrzewa jelita co działa rozluźniająco.
  • Kąpiel, kiedy rozpacz powoduje już pękanie tynku na ścianach a sąsiedzi dzwonią na niebieską linię. Ciepła, ale nie gorąca!, działa uspokajająco i rozluźniająco. W trakcie kąpieli stosujemy masaż. Jeżeli dziecko pomimo umieszczenia w wanience jest dalej bardzo nerwowe i płacze, nie ma co męczyć go tą metodą.  
  • Noszenie, och, które dziecko tego nie lubi i nie działa na nie uspokajająco? ;) Działa uspokajająco, bo dziecko czuje się w naszych ramionach bezpiecznie, to pomaga zmniejszyć napięcie mięśni -> skurcze w brzuszku.
  • Spacer / werandowanie, to jeden z najskuteczniejszych sposobów na uspokojenie dziecka (przynajmniej naszego), z jakiegokolwiek powodu nie byłby rozdrażniony. Jeżeli nie wchodzi w grę żadna z opcji, to chociaż dobrze przewietrzyć pokój dziecka.
  • Pierś, przystawienie do piersi sprawdza się tylko w łagodnych przejawach kolki. Wyjątkowo rozdrażnione bólem dziecko, nie chce nawet patrzeć na pierś. Działa uspokajająco poprzez ssanie i kontakt z mamą.
  • Smoczek, działa uspokajająco, ale w niektórych przypadkach Malec jest zbyt nerwowy i wypluwa. Warto spróbować bo czasami, pozwala na chwilę ciszy, a zmęczenie rodzica dokłada trudu do przeprowadzenia całej akcji.
  • Dźwięki, wszelakie. Śpiew rodzica, spokojne czytanie, kołysanki z głośnika czy melodyjki wydawane przez zabawki. Na chwilkę przyciągają uwagę dziecka, Ignaś czasami na ten moment przestaje płakać. Skuteczność - niewielka.
  • Leki, Espumisan, Bobotic, Infacol. Ciężko mi stwierdzić uzdrawiające działanie, bo zanim zacznie działać, to w dalszym ciągu masuję, albo przykładam ciepły kompres. Ale faktycznie, wydaje mi się, że stosowanie bardziej pomaga niż nie pomaga.
  • Butelka antykolkowa, jej stosowanie jest pozornie profilaktyczne. Przetestowaliśmy już kilka butelek, smoczków, nawet przy Medeli Calmie ma kolki. Nie ma znaczenia jakiego smoczka i butelki używa Ignaś.
  • Dieta mamy, unikam tłustych dań, gazowanych płynów, czekolady/bardzo słodkich deserów, surowych owoców i nadmiaru mleka. Myślę, że gdybym jadła gorzej, nie wspominając o fast foodach czy wysoko przetworzonej żywności to kolki trwały by całą dobę. Kilka razy, złapałam się na zależności mojej diety z atakami kolki. Np. po urodzinowym torcie.

     Podsumowując; ciężko mi wybrać ten jedyny złoty sposób na kolkę, ponieważ stosuję... wszystkie naraz. Jako matka nie potrafię bezczynnie czekać, kiedy Królewicz cierpi, na działanie jednej z metod. Zwykle atakuję dolegliwość w sposób skomasowany. Zazwyczaj efekt osiągnięty jest mniej więcej  do pół godziny.
    Dobra wiadomość jest taka, że podobno (u nas to jeszcze nie nastało) kolki przechodzą wraz z rozpoczęciem czwartego miesiąca życia. Zła, że przechodzą przez to prawie wszystkie dzieci i jest to nieuniknione.

   Wracając do spaceru... to niewiarygodne jak fantastycznie działa odrobina czasu spędzonego na "świeżym" powietrzu! :) Przechodzą nerwy, wraca zdrowy sen, regulują się sprawy karmienia. Wasze dzieci też tak mają?   


wtorek, 15 kwietnia 2014

Miesiąc od planowanej daty porodu

   Aż trudno uwierzyć, że Ignaś kończyłby dzisiaj miesiąc skoro jest z nami już ponad 10 tygodni... ;) Czasami sobie wyobrażam jak to by było gdyby miał wiek licząc od planowanej daty narodzin. Niewiarygodne.

   Ignaśko waży ok. 4,8 kg, mierzy już 57 cm więc po raz pierwszy odkładamy za małe ubranka do pudełka które będzie czekać na kolejne maleństwo. Teraz nosi ubranka w rozmiarze 62
   Jada mniej więcej co trzy godziny w porcjach ok. 90 ml mleko HiPP Bio Combiotik, z piersi udaje mu się zjeść ok. 4-5 razy na dobę przez 10-30 min. z każdej piersi. Sporadycznie jada z piersi w nocy. 
   Ignaś nadal korzysta z pieluszek wielorazowych w rozmiarze S (czyt. zapiętych na najmniejszy rozmiar), zmieniamy pieluszkę przed każdym karmieniem. Codziennie wstawiam pranie z pieluszkami i wkładami, więc zestaw 4 otulaczy + ok. 20 wkładów w zupełności nam wystarcza. W sytuacjach awaryjnych, tj. kiedy babcie zajmują się Ignasiem czy wychodzimy do lekarza, Mały nosi pieluszki jednorazowe w rozmiarze 2. Średnio wychodzi ok. 1 pieluszka jednorazowa na 2-3 dni.
   Księciunio dalej przyjmuje kwas foliowy, żelazo i witaminę D. Podczas ostatniej wizyty w szpitalu zrobiono mu morfologię, jednak dalej ma lekką niedokrwistość. Za miesiąc kolejne badanie i może wreszcie przestanie brać leki.
   Ignaś potrafi już; trzymać główkę w górze i obracać się na boki kiedy leży na brzuszku, obracać główką za dźwiękami kiedy leży na plecach, trzymać główkę prosto kiedy jest w pozycji pionowej, patrzeć na twarze, próbuje packać przedmioty "latające" (grzechotki).
 
   Z życia Królewicza...


niedziela, 13 kwietnia 2014

Diagnoza

   Znaleziono winowajcę całej sytuacji z brzuszkiem...
Jeszcze w czwartek wieczorem pojechaliśmy na SOR do szpitala dziecięcego na Spornej. Wykonano mu USG jamy brzusznej, wszystko w normie. Zlecono morfologię, również wszystko ok. Lekarz stwierdził, że to mogą być tymczasowe problemy. Zalecił zagęszczenie pokarmu oraz leki na poprawę pracy jelit. 

 Następnego dnia, wybraliśmy się do Ignasia pediatry z przychodni rejonowej. Opowiedziałam całą historię jeszcze raz, podałam wyniki badań i ostatecznie stanęło na nietolerancji mleka modyfikowanego.
   Wyszliśmy z gabinetu z receptą na syrop przeciwrefluksowy i zaleceniem zmiany mleka. Teraz będziemy próbować HiPP Bio Combiotik, jeżeli nie będzie poprawy, mleko HA.
   Sam proces przestawienia na nowe mleko wygląda tak, że przez jeden dzień podawałam mu mleko przyrządzone z połowy porcji NanPro1 i połowy HiPP.
   Jak to zadziałało? Dobrze. Prawie od razu przestał ulewać po każdym karmieniu (chyba raz w ciągu dnia). Syrop różnie działa, raz faktycznie nie wymiotuje, a raz mimo zastosowania go i tak zwymiotuje.
   Tak, czy owak, najważniejsze, że wiemy już co za tym stało i szybko wyeliminowaliśmy "przeciwnika". Dziwiło mnie tylko to, że od ponad dwóch miesięcy, jak przyjmuje mleko NanPro nie działo się nic takiego. Tak nagle przestał je tolerować? Dziwne...

czwartek, 10 kwietnia 2014

Trudna sprawa brzuszka

   Martwi mnie jedna sprawa, może bardziej doświadczone Mamy w tych sprawach wiedzą o co chodzi... Od jakiegoś czasu Ignaś codziennie wymiotuje / ulewa po kilka razy na dobę, żeby nie powiedzieć, że czasami chyba cały dzień. Trwa to od kilku dni, najpierw słyszałam, że ma niedojrzały układ pokarmowy, dorasta i niedługo mu przejdzie. Ale wymioty po każdym posiłku? Prężenie przez cały czas kiedy nie śpi?

  
 Bardzo martwi mnie fakt, że te objawy nasiliły się wraz z polepszeniem sytuacji z KP. Możliwe, żeby to miało coś wspólnego? Po każdym posiłku czekamy aż odbije, a jednak...

Dzisiejszej nocy wstałam do niego o 2:00 nakarmiłam go 90 ml MM (z piersi nie chciał). Chwilę ponosiłam, odbił, zwymiotował. Odłożyłam do łóżeczka, prężył się, znowu ponosiłam, znowu zwymiotował. Zgłodniał więc nakarmiłam go jeszcze (próbowałam znowu z piersi ale był nerwowy i nie chciał) dwoma porcjami po 30 ml, w odstępie 10 minut. Nie chciałam podawać naraz, bo może to są za duże porcje i dlatego tak reaguje. Znowu go nosiłam, odbił, położyłam do łóżeczka, dalej się prężył, dostał smoczek i zasnął ok. 3:45. Kolejna pobudka o 5:00. Tak wyglądały ostatnie trzy noce.

 To nie może być normalne, że cały czas, czego by nie zjadł i w jakiej ilości i tak wymiotuje, męczy się i pręży...
   Staram się umówić do lekarza, ale to nie takie proste jakbym chciała, nie mogę się dodzwonić. 

Leżaczek

   Coraz większe zainteresowanie Ignasia, światem skłoniło nas do zakupu leżaczka. Dzięki niemu Ignaśko jest z nami tam gdzie chcemy, w pokoju dziennym, w sypialni, kuchni. Nie od razu byłam przekonana o konieczności kupowania tego sprzętu, wydawało mi się, że to kolejny gadżet który zagraca mieszkanie. Ale jednak, dałam się przekonać i nie żałuję.


   Szukałam sprzętu który będzie wygodny, ładny i nie kosztował majątku. Otrzymaliśmy bon do Smyka w prezencie od dziadków, więc właśnie tam poszliśmy po zakup. Na stronie internetowej sklepu jest duży wybór, ale w praktyce, w sklepie stacjonarny (Manufaktura w Łodzi) było ledwo kilka sztuk. 
   Pojęcie "ładny" oznaczało dla nas, że powinien mieć spokojną kolorystykę w naturalnych odcieniach, odpadały wszystkie szaleńczo-kolorowe siedziska. Nie chcieliśmy miliona funkcji, najlepiej, żeby był jak najprostszy bez śpiewów, wibracji itp.


   Możliwości magazynowe sklepu rozwiązały nasze dylematy. Nie było z czego wybierać, w tej konwencji , jedyne oczekiwania które spełniały sklepowe modele dotyczyły wyglądu (może wygody). Wybraliśmy więc Kaczuszkę;) Mam nadzieję, że Ignaś nie będzie miał nam tego za złe... ;)
   Jeżeli chodzi o wygodę nie jest źle, jedyna moja uwaga, że mógłby się jakoś lepiej składać kiedy nie jest używany. Poza tym jest lekki, ma trzy stopnie regulacji oparcia, ma bardzo miękkie pokrycie, wygodnie dopasowane pasy. Funkcje które posiada to wibracje, melodyjki, możliwość kołysania (stelaż jest płozami), posiada pałąk z grzechotkami i wkładkę dla bardzo małych dzieci (przypominającą maskotkę kaczuszki). 
   Księciunio jak na razie ma obojętny stosunek do leżaczka, co widać na załączonych zdjęciach;) Nam się podoba.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Karmienie - dziewięć tygodni

   Wkraczamy w trzeci miesiąc życia, wiek skorygowany to sześć tygodni. Co nam przyniósł kolejny tydzień w sprawie karmienia piersią? Sukces! Tak, tak, Moi Mili;) Ignaś jada już ok. 3-4 razy na dobę właśnie z cycka. Ale to nie wszystko, zdarza się, że nasz Maluszek spędza przy piersi nawet ponad godzinę (rekord to 1:20 godz.) i nie trzeba go później dokarmiać, je dopiero jak zawsze, za kolejne 2-3 godziny.


   Ach, to przełomowy moment, do tej pory nawet jak spędzał przy karmieniu 50 min. trzeba było go dokarmić bo dalej był głodny. 
   Co prawda, do pełnego przestawienia jeszcze sporo nam brakuje, bo np. w nocy jeszcze ani razu się nie udało a i 3-4 razy to nie 7-8 jak zazwyczaj jada. Ale dla mnie to i tak część sukcesu i powód do radości. Nie wszystko naraz. A przecież nawet, gdyby to się miało zatrzymać na tym etapie, to niech mi ktoś powie, czy nie warto było? ;) 
    Karmię w pozycji leżącej, właściwie mam wrażenie, że ona nam bardzo pomogła w przestawianiu, oraz w pozycji krzyżowej. Staram się, żeby za każdym razem zjadł z obu piersi, a po każdym karmieniu układam do odbicia, tak na wszelki wypadek. Ostatni Ignaś dosyć często ulewa. 
   Cieszę się nawet, jeżeli tylko na 10 minut się przyssa do każdej piersi, nie muszę wtedy korzystać z laktatora;) Jednak choć mam wrażenie, że produkuję więcej pokarmu, zwłaszcza w chwili karmienia mam wrażenie, że piersi mi eksplodują, to wciąż odciągam nie więcej niż te 20 ml. Nie przejmuję się tym za bardzo, bo wiem, że ilość odciągniętego pokarmu nie przekłada się na ilość pokarmu w rzeczywistości.
   Oby tak dalej! Wierzę, że się całkiem przestawi! ;)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Nasze pieluchowanie wielorazowe

   Już w ciąży planowałam korzystanie z pieluch wielorazowych i właśnie wtedy kupiłam pierwszy zestaw. Pisałam o tym tutaj. Niestety, nie stosowaliśmy od początku pieluszek, z powodu małych rozmiarów Ignasia. Po prostu były na niego o wiele za duże.


Początkowo Mały nosił pieluszki "0" czyli dla wcześniaków, to jest 1-2,5 kg. Ok. 3-4 tygodnia zaczął nosić "1", kupowaliśmy pieluszki marki Tesco, tanie i dobre. Papmpersy i jeszcze jakieś, które mieliśmy w ilości próbek, nie wzbudzały mojego zainteresowania i miały intensywny zapach chemiczny. Wreszcie w 7 t.ż. założył wielorazówkę:)
    Ignaśko ważył ok. 3,5 kg kiedy zaczęliśmy je stosować. O tym, że już pora na większy rozmiar powiedziała nam położna.
   I jak nam z tym wielorazówkowym noszeniem? A no, całkiem nieźle:) Nie ma z nimi jakiegoś specjalnego problemu, zakładanie zajmuje może 5 sek. więcej, ale oszczędzamy te 5 sek. na smarowaniu pupy kremem. (Przy wielorazówkach nie trzeba niczym smarować.) Zużyte wkłady trzymam między praniami, w plastikowym, szczelnym pudełku do którego zakraplam (8-10 kropli) olejek z drzewa herbacianego. Po całym dniu wstawiam pranie na programie "Mini 30'C" (niektóre wkłady mają ograniczenia do 60'C i 90'C), dodając odpowiednio proszku do pranie dziecięcych ubranek Dziudziuś. (Zamierzam raz w tygodniu gotować je w wyższej temperaturze.) Co prawda, mamy tylko 11 wkładów (czekam na dostawę) i pranie muszę wstawiać codziennie, ale myślę, że i tak będę je codziennie wstawiać. Zapach z "pudełeczka" jest bardzo intensywny i pojawia się w całym pomieszczeniu od razu po otworzeniu go.
   Wkłady schnąc różnorodnie długo. Najszybciej wysycha ręczniczek z IKEI i micropolar, najdłużej bawełna, nie wiem dlaczego akurat ona, ale tak jest. Wkładów nie prasuję. 
   Otulacze
Każdy z używanych przez nas jest ok, jednak najbardziej podoba mi się, że w Milovii jest mięciutki polar. Myślę, że dzieci odczuwają różnicę. Wszystkie zapięcia są wygodne, choć najszybsze oczywiście są rzepy. Nie zdarzyło się żeby któryś z otulaczy przepuścił ciecz, czasami zdarza się, że bokiem albo górą coś wycieknie. U nas dzieje się tak czasami, ale tylko w nocy. Pewnie gdybyśmy częściej je wtedy zmieniali, nie byłoby problemu.

   Co do samych wkładów:
  • bambusowe: antybakteryjne, średnio chłonne, w miarę szybko schnące, wygodne wkładanie, szału nie ma
  • bawełniane: mało chłonne, długo schnące, wygodne wkładanie, nie sprawdzają się, ewentualnie jako dodatkowa warstwa
  • micropolar: bardzo chłonne, szybkoschnące, trzymają brzydki zapach, wygodne
  • ręczniczki IKEA: średnio chłonne, bardzo szybkoschnące, trzeba składać

   Od początku stosujemy też papierki jednorazowe, teraz wiem o czym pisałyście pod poprzednim postem... Papierki na tym etapie nie dają rady. Kupa jest zbyt płynna i papierek nie jest w stanie jej zatrzymać, co więcej, przemieszcza się i ostatecznie wszystko idzie do prania w trybie natychmiastowym. Poczekam z nimi, aż Ignaś zacznie jeść bardziej stałe pokarmy.

   Kilka dni temu odebrałam zamówienie z nowymi wkładami (micropolar), worek na pieluszki i pierwszą kieszonkę (na noce). Będziemy testować i opiszemy jak jest;)

   Jeżeli ktoś nie jest bardzo wrażliwy na obcowanie z dziecięcymi odchodami, to gorąco polecam! To świetne, że dziecko nie musi spać na siuśkach zamienionych w żel, na foli naszpikowanej milionem środków chemicznych. Cała obsługa przy zmianie pieluszki nie zajmuje więcej czasu niż przy jednorazówkach. Pranie nie jest żadnym problemem (odkąd wymyślono pralki;)), zajmują niewiele miejsca i pewnie szybko się zwrócą.

   Całą pieluszkową wyprawkę kupiliśmy w łódzkim sklepie Decoraliki. Polecam zwłaszcza jeżeli jesteście z Łodzi, miła pani właścicielka wszystko cierpliwie tłumaczy i prezentuje:)

PS. Nawet mój sceptycznie nastawiony do nich mąż, zmienił zdanie;)