wtorek, 30 grudnia 2014

Jedziemy z dzieckiem na ferie

   Długo wyczekiwany wyjazd - pora zacząć! ;-) Czekałam na te dni od wakacji... Nie szykuje się wyjazd życia, ale z (prawie) jedenastomiesięcznym dzieckiem wypad na kilka dni dalej niż 200 km od domu to już coś. Poza tym to inauguracja wyjazdów zagranicznych! Naszym celem jest Berlin i dotrzemy do niego już we wtorek! ;-)


   Przygotowania do wyjazdu wydawały nam się pestką, dopóki nie zostaliśmy uświadomieni o konieczności posiadania paszportu dla Ignasia... trzy dni przed planowanym wyjazdem (mieliśmy wyjechać w połowie grudnia). I szlag trafił wtedy nasz wyjazd, a my z wywieszonymi językami pobiegliśmy wyrabiać paszport. Trzydzieści dni. Tyle ustawowo moglibyśmy czekać na dokument dla naszego maluszka. Tym razem biurokracja nas miło zaskoczyła i w naszych dłoniach zagościł już tydzień po złożeniu wniosku! ;-) * Tu warto jeszcze wspomnieć, że mogliśmy mu wyrobić dowód osobisty lub paszport tymczasowy, jak wyczytaliśmy w internecie. Z tymczasowym to nie tak do końca, bo to w przypadku choroby, śmierci albo innego wyjątkowego zdarzenia. Dowód, już nie pamiętam o co chodziło, ale wyszło, że paszport będzie ważny na 5 lat i bez problemów na lotniskach czy podróżach poza unię. 
   Kończąc nasze perypetie z dokumentami, wyrobioną kartą ubezpieczenia zdrowotnego i spakowanymi torbami... ruszamy w drogę! Jedziemy samochodem, zdecydowaliśmy się jechać nocą, ze względu na Ignasia. Liczymy, że unikniemy marudzenia i nudy w podróży i Księciunio spokojnie prześpi. 
    Plan z tym wyjazdem i całym wyposażeniem które zabieramy dla Ignasia zakłada, że jedziemy na 5 dni, będziemy mieszkać u mojej siostry więc część rzeczy nie musimy brać jak np. ręczniki czy wanienka, jedziemy samochodem więc nie mamy ograniczeń co do ilości sprzętu ale "less is more".
   Kolejna kwestia to pieluchy, ja zdecydowałam się na system mieszany. Ponieważ zamierzamy całe dnie łazić po mieście, muzeach, knajpkach itd. i jest zimna, nie będziemy szarpać się z wielorazówkami "na wyjściu" i kupiłam paczkę, 40 szt., ekologicznych pieluszek jednorazowych (napiszę o nich osobnego posta), Na czas spędzony u siostry, czyli też noce bierzemy wielorazówki. Oczywiście biorę ich wtedy znacznie mniej niż mam w domu, bo codziennie rano wstawię małe pranie z pieluchami i myślę, że 3-4 sztuki spokojnie wystarczą.
  
Nasza lista wyjazdowa 
(szare oznacza, że wg. mnie można spokojnie sobie darować):

paszport
książeczka zdrowia
1
1
pieluchy jednorazowe paczka
krem do pupy 1
pieluszki wielorazowe + papierki  3-4
proszek do prania 4 porcje
chusteczki nawilżane 1
flanela lub podkład do przewijania 2
płyn do kąpieli 1
oliwka 1
krem do buzi 1
szczoteczka do zębów 1
tetra 5
body z długim i krótkim rękawem 3
bluzki i swetry 3
spodnie 3
skarpetki
piżamka
3
1
kurtka 2
czapka + szalik + rękawiczki 2
buty na zewnątrz 2
buty domowe 1
łyżeczka do karmienia 1-2 
miseczka/talerzyk 1
butelka do mleka i wody 2
kubeczek do picia 1
mleko duże opakowanie 1
śliniaki 3
drobne przekąski np. bakalie paczka
zabawki 3
smoczek + zapinka 2
wanienka 1
turystyczne krzesełko do karmienia 1
turystyczne łóżeczko 1
wózek 1
chusta / nosidło 1
lampka turystyczna 1

  * Na bank zapomniałam o czymś na tej liście, ale mam nadzieję, że w praktyce nie zginiemy! ;-)

   Pogoda nie będzie nam sprzyjać, więc bierzemy i Tulę i wózek ze śpiworkiem oraz mufką na rączkę dla rodziców. Wózek dodatkowo ma folię przeciwdeszczową, na wyjścia obowiązkowo torba pełna skarbów... ;-)
   Trzymajcie kciuki żebyśmy mieli dobrą pogodę! Obyśmy odpoczęli! ;-) 

czwartek, 25 grudnia 2014

O świętach, prezentach i dziecku ateistów

   Temat rzeka. Właściwie zaczyna się tam, gdzie rusza religijność i wychowywanie ateisty w środowisku monokulturowym (no, prawie, tak na 92,2%...). Ale teraz, przede wszystkim, chodzi mi o święta, o katolickie Boże Narodzenie. 

Obrazek nijak się ma do tematu;) Ale znalazłam chwilę na kawę i też fajnie!

    Nie rozumiem za nic, no, kompletnie, totalnie, tego nie kumam. Dlaczego jest taka presja na wciskanie nam i naszemu dziecku tych świąt? (Przez tych którzy to robią, rzecz jasna, Wierzący - nie atakuję Was) Ja rozumiem, że żyjemy w kraju który jest tradycyjnie katolicki (konstytucyjnie na szczęście nadal pozostaje świecki!), że wyszliśmy z rodzin katolickich gdzie przez całe nasze życie braliśmy udział, i nadal w sumie bierzemy ale biernie, w świętowaniu. Ja rozumiem, że można zakładać, że nadal tak będzie bo to tradycja. Ale skoro od nastu lat jestem(-śmy) zdeklarowaną nie-katoliczką, moje ostatnie poczynania religijne to komunia, to skąd pomysł, że mogłabym wychowywać swoje dziecko po katolicku..? Czy to nie brzmi absurdalnie? ;) A dlaczego nie w hinduizmie? Mam wrażenie, że czasami ciężko jest zrozumieć o co chodzi, dopóki nie porównam ateizmu do religii. Wtedy pytam czy zaproponowałby to samo Islamistom, Buddystom czy Żydom. Zwykle pomaga.
   Stało się! Odeszłam od tematu ;) Więc idą te święta, w przedszkolach dzieci klepią na pamięć kolędy i przebierają się do jasełek, w sklepach roi się od brodatych Mikołajów, z radia krzyczą o bożonarodzeniowych promocjach a każdy znajomy mówi o śledziach i liście prezentów na którą właśnie bierze kredyt. No i fajnie, ale dajcie nam... święty spokój! Nie każdy w tym jest.
   Rodzina się oburza, bo powiedziałam, że odłączamy się od prezentów. Żebyście widzieli te miny;) Dajcie spokój, chociaż dziecka w to nie mieszajcie! Już Wam się w głowach poprzewracało! Serio! Takie teksty! :P Jeszcze padło kilka zdań o tradycji, o braku związku prezentów z religią i innych żadnych-argumentach. Były groźby, że jak tak, to wszyscy coś dostaną tylko my nie i nikt nie zabroni Ignasiowi kupować zabawek, i już! Tutaj musiałabym zacząć temat "hipokryzja", ale nie skończyłabym pisać tego posta do jutra, a jak się domyślacie, przyjmuję każdą ilość snu jaką się da ;)
    To tak oczywiste, że głupio czuję się pisząc o tym. Wycofujemy się z kupowania prezentów, z zabawy w komercyjne święta które nie są nasze. To nawet nie wymaga dalszego komentarza... Nie kupujemy sobie, dziecku i naturalnie nie oczekujemy upominków. Straszenie nas tym faktem, z miną groźną jak treser małpki w zoo, jest zwyczajnie śmieszne. Ech, czy my naprawdę robimy coś nie tak..? Czy w sumieniu katolika, zachowujemy się źle..? Dekorowanie domu w okresie listopada i grudnia, naprawdę nie jest równoznaczne z przygotowaniami do świąt. Na wiosnę sadzę tulipany, latem mam kolorowe poduszki, a jesienią znoszę do domu liście i kasztany. Taki design. 
   Z tymi prezentami, to tak trochę jak z całą resztą bagażu świątecznego. Tak mocno zakorzenione w Polsce, są źródłem znieczulenia. Wysiadam z taksówki słyszę "Wesołych, zdrowych i rodzinnych...", wychodząc z poczty, wychodząc ze sklepu, z ostatniego wykładu przedświątecznego na państwowej uczelni. To takie silne przekonanie, że każdy bierze w tym święcie udział. Czuję się dyskryminowana! No, jasne, nie powiem nikomu żeby się wypchał ;) Bo w gruncie rzeczy, każdy chce powiedzieć coś miłego, ale męczy mnie to silnie zakorzenione przekonanie i pewność, że ja z pewnością należę do tych 92,2% wyznawców dominującej w tym kraju religii.
   Nie chcę żeby były wątpliwości, ja szanuję wyznawców wszystkich religii (którzy nie mordują i nie robią krzywdy innym w imię religii) i wszech otaczających mnie katolików również. Nic mi do nich, do ich świąt i zwyczajów. Tylko proszę, o trochę wyrozumiałości ;) Jest przynajmniej 7,8% obywateli o innych poglądach i zwyczajach! :)
   Czy będę obchodzić święta w tym roku i czy Ignaś weźmie w nich udział? Nie, nie będę. Od wielu lat nie świętuję Bożego Narodzenia, ale spędzam wtedy czas z moją rodziną i jest miło. Ignaś spędzi je razem z nami, wiadomo, ale nasz dom i wychowanie będzie wolne od religii ;)
   Spędzajcie miło czas z rodziną, tak zawsze, nie tylko od święta!

sobota, 20 grudnia 2014

KONKURS który Cię wypiękni! ;)

   Zmęczone sprzątaniem..? Od mycia okien i szorowania podłogi więdną Ci dłonie..? Spoko! Ja tak nie mam :P (Jeszcze...) Ale i tak przeszła bym się jeszcze na jakieś przyjemne i konkretnie odprężające zabiegi kosmetyczne! A po ostatniej wizycie u Ani wiem, że do tego miejsca będę jeszcze wracać ;)



   Sam gabinet jest bardzo duży, wygodny, ładnie urządzony i... wyposażony w kącik dla dzieci!! :D Taaak! Co prawda za mojej wizyty nie było jeszcze barierki zabezpieczającej ale Ania obiecała, że następnym razem będzie! Trzymam ją za słowo :) Wariant bez barierki grozi, biegającym Maluszkiem po całym salonie... ;) Ania dysponuje całą listą możliwych zabiegów, ja skupiłam się na hybrydę, czy  już nie pisałam, że uwielbiam ten zabieg? Dzięki niemu mam z głowy malowanie paznokci przez co najmniej dwa tygodnie! Stosuję głównie na dłoniach, bo na stopach i tak długo mi się trzyma lakier. Wybieram się na jeszcze kilka innych zabiegów, ale wszystko po kolei... ;)


   Przechodząc do konkretów... Z okazji świątecznego zamieszania Ania postanowiła zorganizować konkurs w którym do wygrania jest voucher na manicure hybrydowy dla zmęczonej (albo nie) Mamy lub Oczekującej Mamy ;)
   Aby wziąć udział w konkursie należy odpowiedzieć na pytanie: Jaki zabieg kosmetyczny sprawiłby Ci największą przyjemność? Odpowiedź wysyłaj na adres klinika.esencja@gmail.com do 2.01.2014 r. Wyniki konkurus opublikuję 5.01.2014 r. Warunkiem jest jeszcze polubienie profilu Esencji Piękności  oraz profilu Notesu Okołociążowego na FB oraz opublikowanie (na fejsie lub blogu) informacji o konkursie. Realizacja voucheru w Klinice.


wtorek, 16 grudnia 2014

TEST - chłonność wkładek do wielorazówek

   Ten temat jest dla mnie, jako wielo-rodzicielki, dosyć istotny z powodów praktycznych i ekonomicznych. Może nie warto wcale przepłacać kupując wkłady do pieluch? Test wykonałam dla mojej świadomości, nie jest faworyzowane żadne rozwiązanie, materiał czy firma. Po prostu, zależy mi na dużej chłonności.
   Czytałam sporo opinii co do najlepszej chłonności wkładek do pieluszek wielorazowych, ale wg. niektórych najlepszy jest bambus, a moim zdaniem żaden szał z tym bambusem :-/ Tak szczerze...
   Inni twierdzą że mikrofibra wymiata. Fakt, jest nie najgorzej chłonna, ale przez pierwsze kilka tygodni, no, dobra, niech będzie, że miesięcy. Później szarzeje, robi się nie przyjemna w dotyku i wygląda jak ścierka do podłogi, a nie higieniczna wkładka.
    Istotną informacją jest, że od ok 2-3 miesięcy wkładam dwie sztuki do pieluchy, w przeciwnym razie musiałam zmieniać pieluchę (+ciuszki / pościel) co 1-2 godziny! Matko, co to była za masakra! Mam przez to spory wachlarz różnych wkładek, choć w sumie jest ich tylko 20 sztuk (ale czekam na wylicytowane kieszonki z 2 wkładkami do każdej:-P), czyli codziennie wstawiam pranie, bo starcza mi ten zestaw na 10 zmian.
   Wracając do prania , używam płynu do prania (nie płukania!) ubranek dziecięcych, jak wiadomo płyn wypłukuje się lepiej niż proszek. Co drugi dzień zamiast płynu, używam proszku własnej roboty (soda+boraks+olejek). Wstawiam zazwyczaj z otulaczami oraz ubrankami więc w temp. 30-40'C, ale 2-3 razy w miesiącu piorę same wkłady w 90'C. Dodatkowo wykonuję stripping raz na kilka tygodni. Namaczam w płynie do naczyń przez kilka godzin, potem piorę bez detergentów w 90'C, ewentualnie z tym moim proszkiem i płuczę 2-3 razy. Nie prasuję, nie suszę w suszarce bębnowej ani w żaden inny, zakazany sposób.



    Ale niech test pokarze, kto tak naprawdę tutaj rządzi... ;)

   W teście wzięło udział osiem wkładów, każdy nieco inny, różne materiały i różne marki (psss, tutaj anonimowo). Mój zbiór to głównie mikrofibra pod różnymi postaciami i bambus. Nie testowałam tetry, bo ogólnie wiadomo, że jest raczej mało chłonna.


Początkowo przygotowałam 50 ml na każdą porcję, tak założyłam.


Niestety, już pierwszy wkład nie wytrzymał tej porcji...



Więc zmniejszyłam o połowę - do 25 ml.


Było już trochę lepiej...


O! A tutaj ciekawe zjawisko! Na powierzchni wkładu robią się krople, które wsiąkają dopiero po kilku sekundach albo spływają bokiem! To dotyczyło prawie wszystkich wkładów ze sztucznych materiałów. Czy to znaczy, że są aż tak zatłuszczone? A może ten materiał tak ma?




Wynik pierwszej tury.
No, cóż... To przykre, ale naturalne wkłady pawie całkowicie odpadają. Są tak mokre, że prawie z nich leci, albo trzymają wodę ale moim zdaniem są do natychmiastowej wymiany...


Odrzucam te którym nie wróżę przyszłości w kolejnym etapie i robię turę drugą.


Ech... Naturalne znowu kiepsko, mikrofibra (ta tańsza) również się nie popisała, tak samo jak wkładka klepsydrowa, choć ona z tych które odpadają trzyma się najlepiej.


Finał.
Prym wiodą dwie wkładki: mikrofibra+mikropolar pewnej znanej marki (chyba najdroższy wkład dostępny w sklepach) i węgiel+mikropolar(+bambus w niektórych wersjach).


To już w sumie 75 ml!


Mamy zwycięzcę! :)
Nie ucieszycie się - to ten najdroższy wkład.


   Nieważne która wkładka, za ile i jaki producent. Celem testu było sprawdzenie głównie który materiał, ilu warstwowy, jakiej jakości poradził sobie najlepiej.
   Zastanawiam się czy stripping nie pomógłby nieco tym sztucznym materiałom, warto zrobić i sprawdzić. Wiem już jaką porcję szykować. Myślę, że przyjęcie 75 ml jako maksymalnej porcji jest ok. Ale jeżeli bez zarzutu zniesie 50 ml, tak jak dwa ostatnie wkłady, świadczyć będzie, że warto się zainteresować.

wtorek, 9 grudnia 2014

Masaż Shantala i kosmetyczka

    To będzie reklama ;) Tak! Żadna tam sponsorowana, po prostu polecam Wam z czystym sumieniem, a co to zaraz się dowiecie....
   Jakiś czas temu dzwoni koleżanka, że potrzebne jest dziecko, a właściwie mama z dzieckiem. Do masażu. Hm... no, ja wiem... Ale o co chodzi? Pewna bardzo miła Ania, w ramach praktyk poszukiwała rodziców maluszków takich jak Ignaś do przeprowadzenia szkolenia z masażu Shantala. I takim, oto przypadkiem, trafiłam na Anię, kurs masażu i salon kosmetyczny dla kobiet w ciąży i dzieci ;)


   W sumie mieliśmy okazję otrzymać darmowe trzy zajęcia z Shantala, które odbywały się u nas w domu. Uf, nigdzie nie musiałam jeździć z Księciuniem na masowanie! ;)
   Zajęcia super! Ania na lalce, ja na żywej. Muzyka, ręczniczki, olejek i do roboty! Okazało się, że ten rodzaj rozwałkowywania mięści jest wyjątkowo przyjemny i... prosty. Shantal jawił mi się zazwyczaj jak coś bardziej skomplikowanego, a tu się okazuję, że po trzech spotkaniach jestę fachowcę w moim domu ;)


   Dodatkowo, fakt, że Ania otworzyła 1 grudnia salon kosmetyczny dla ciężarówek (i nie tylko) 10 minut pieszo od nas, totalnie mnie uszczęśliwił. Lokal całkowicie kids friendly, z kącikiem dla dzieci, krzesełkiem do karmienia i przewijakiem. No, ludzie, czego chcieć więcej od salonu kosmetycznego...? Blisko, bez problemu z dzieckiem, oby jeszcze nie było drogo... :-P Nie wiem jak Wy, ale ja już się wybieram... ;)


sobota, 6 grudnia 2014

10 miesięcy

   O, rety! Jeszcze tylko dwa i Ignaś będzie miał roczek! ;) Ale numer... Tak szybko zleciał ten czas. Pamiętam, że rok temu o tej porze, nie przychodziło mi jeszcze do głowy, że koniec tego wyjątkowego stanu jest już tak blisko ;) Jeszcze nie było mowy o bezwzględnym odpoczywaniu, ani hospitalizacji. Jeszcze był luuuz, ale tylko przez chwilę, bo właśnie w grudniu trafiłam na oddział patologii ciążowej. Ale wracając do przyjemniejszych...


    Ignaś waży teraz ok. 10 kg, więc wcale nie tak dużo jak nam się wydawało. Chyba miesiąc temu już pisałam, że waży ponad dychę? Ale wtedy był ważony metodą "mąż z dzieckiem, mąż bez dziecka", czyli bardziej wyliczanka, niż faktyczne ważenie. Wzrost to cały czas sfera domniemywań bo ciężko jest go przyłożyć do miarki ;) Myślę, że jest ok. 80 cm.
   Żywienie. Coraz więcej stałych pokarmów, coraz mniej mleka. Ale nie bądźmy tacy chop siup, coraz więcej oznacza, że nie podaję mu już jednego posiłku mlecznego, na rzecz BLW i sporadycznej, małej zupki. Jak pisałam, (pisałam?) chwalę sobie BLW, przeczytałam tą całą knigę, mam jeszcze drugą z przepisami, ale ja nie widzę dramatu ani krzywdy w podaniu obiadu łyżeczką raz na dwa dni. Jeżeli Księciunio nie protestuje, nie widzę w tym nic złego. Nie chodzi mi o bałagan, choć jest niezły burdel przy swobodnym wyborze czy kwestę "najadł-ci-się?", po prostu podaję dla różnorodności. Mleko to bez zmian HiPP Bio Combiotik 2, porcja 150-180 ml. Sporadycznie na noc dodaję kaszki.


   Pieluchowanie. Bez zmian, wielorazówki w rozmiarze L, plus papierek i wszystkie warianty wkładów. Piorę w proszku homemade, czyli soda + boraks + olejek. Co drugie pranie używam płynu do prania, wcześniej Lovelli (miałam wrażenie, że zatyka wkładki mydłem), teraz Bombini.
   Stan uzębienia. Oj, nie będę wspominać ząbkowania lekko. Ale na szczęście mam sporo za sobą. Dolne jedynki były już we wrześniu, górne jedynki w połowie listopada, ale górne dwójki... nawet nie zauważyliśmy kiedy się pojawiły! Ignaś śmieje się w głos, a tu zęby widać, nowe żeby!
    Rozwój. Raczkuje, siedzi, podciąga się, puszcza, upada, chodzi, chodzi za jedną rękę. Jest nbardzo sprawny, tak nam się wydaje ;P Z każdym miesiącem obserwujemy jak coraz zwinniej się porusza. Śmieszne jest, że robi sobie z różnych przedmiotów chodziki, w sensie pchacze, np. z krzesełka, pudła. Kiedy jest w wanience, wstaje i chce z niej wyjść. Chwyta za sznur od prysznica albo brzeg dużej wanny. Przyznaję bez bicia, że przewijanie mu pieluchy jest niezłym wyzwaniem;)

sobota, 29 listopada 2014

Późnojesienna stylówka młodej mamy ;)

   Mój Mąż fotograf... nie, no, żartuję. Widać, że amator. Zrobił nam kilka jesiennych ujęć, nieopodal blatu kuchennego. Widać na nich, że moda nie jest naszym numer jeden w życiowych priorytetach, ale lubię czuć się... zadbana pomimo(!) pełnionej roli - macierzyństwa! 
   Ale o tym już  pisałam tutaj. Lubię, i muszę, nosić wygodne ubrania nie krępujące ruchów, zarazem nie będące krepującymi w sensie estetycznym. 


   Tej jesieni postawiłam na dużo czerni i szarości, z dodatkami bardzo jesiennej kolorystyki: brązy, granaty, bordo. Co prawda, obłażę kotem jak jezioro komarami (<irytacja>), ale taka pora roku i takie samopoczucie ;)
   Wyjątkowo przypadły mi do gustu długie, ciepłe swetry bez guzików. Noszę je luzem, albo przewiązuję paskiem. Bardzo fajne są dzianinowe spódnice, super wygodne, dodają kobiecości w nieco sportowym stylu. Wygodne buty, to podstawa, jakoś bardziej pewnie czuję się w płaskich kozakach, wizja noszenia dziecka po oblodzonych chodnikach...


   Jak wspominałam, żadna ze mnie szafiarka, co widać na załączonej dokumentacji fotograficznej. Więc, dalej się nie będę produkować ;)
   A Wy, Młode Mamy, co lubicie nosić o tej porze roku?

sobota, 22 listopada 2014

Nowy pokój Ignasia

   No dobrze! Już więcej nie zwlekam z odesłaną Ignasia królestwa ;)
 Idea była taka, żeby pokój był przyjazny dziecku, kolorowy, mieszający style, wręcz chaos stylistyczny ukazany na neutralnej bazie czyli białych ścianach i drewnianej podłodze. Oczywiście musi być przy tym super wygodny do egzystencji.


   Moją inspiracją był pokój dzieci amerykańskiej blogerki prowadzącej Love Taza:

Zdjęcie pochodzi z tego bloga. 

   A u nas to tak właśnie wyszło jak zaraz zobaczycie. Jest jeszcze sporo rzeczy które chciałabym zrealizować w pokoju Ignasia. Przede wszystkim więcej grafik i obrazków na ścianach. Zabawki wspierające rozwój i ruch, takie jak huśtawka, drabinka czy tunel. Będzie się jeszcze sporo zmieniać...








  Oprowadzanie chwilowo zakończone, ale już wkrótce zapraszam na kolejne nowości! ;)

poniedziałek, 10 listopada 2014

9 miesięcy

   Zacznę, od wytłumaczenia ciszy na blogu: moje problemy ze zdrowiem sprawiły, że mam czasu i sił. Muszę teraz odpoczywać, oczywiście przy małym dziecku i nie tylko, mam tonę zaległości, więc będę wracać ;)
   A teraz coś optymistycznego! Nasz Mały Zuch skończył dziewięć miesięcy, myślę sobie och, jakby druga ciąża, tylko, że u mnie ciąża aż tyle nie trwała ;) Ignaś jest już bardzo obrotnym chłopakiem, poznaje świąt z wielkim zaangażowaniem...

Chciałam zrobić zdjęcie, ale widać ile w nim energii ;)

   Ignacjo waży teraz ok. 11 kg! Kurcze, i ja mam się oszczędzać?! Hm... Długość ciałka bliżej nie znana (tak, wreszcie to zrobię!), ale sądzę, że może jakieś 80 cm...? Coraz więcej ciuszków z metką "74" odchodzi do lamusa, więc pierwszy raz od dawna wybrałam się na mały szoping w kierunku strefy malucha ;) (To chyba jasne, że po drodze jest strefa kobieca... ;P)
   Górnych jedynek jak nie było, tak nie ma, ale symptomy ząbkowania nawet na chwilę nie ustępują. Kolejna tubka Dentinoxu już w połowie :-/ Ta wątpliwie przyjemna procedura, nie pozostaje obojętna dla przesypiania nocy. Standardowo o 18:00 jest kąpiel, potem mleko i spanie. Ale od kilku dni, od momentu "mleko" do "spanie" powtarza się nowy element aktywności - zabawa. Zasypia ok. 19:00/20:00. Wydaje mi się jeszcze, że popełniam błąd taktyczny w sprawie zbyt późnej drzemki w ciągu dnia... Przemyślę.
   Mleko to niezmiennie HiPP Bio Combiotik 2, teraz Ignaś pije znowu 180 ml. Czasami dodaję miarkę kaszki jaglanej. Dalej dostaje całe kawałki jedzenia wg. metody Bobas Lubi Wybór, i obserwuję, że je coraz więcej (w sensie trafia do buzi i połyka). Nie protestuje kiedy daję mu na łyżeczce spróbować naszej zupy, więc niech tak będzie jak chce. Do picia dostaje wodę i herbaty (dla dzieci, ale nie ekspresowe).
   Wielorazówki wciąż nam towarzyszą i bez zmian je sobie chwalę:) Nosi je w rozmiarze - L (całkowicie odpięte), z podwójnymi wkładkami głównie. Na noc czasami wkładam formowanki. 
   Nowe umiejętności to podciągania się i stanie przy meblach, a nawet spacerowanie wzdłuż nich. Siada już zupełnie fachowo i bez żadnej pomocy. Wdrapuje się na schody (musieliśmy założyć bramkę na schodach), ale kanapa czy łóżko są jeszcze za wysokie. Uwielbia wdrapywać się za to na szybę i lustro;) Rozpoznaje pomieszczenia i pamięta co gdzie jest. Szybko nudzą go zabawki i zaraz idzie gdzieś dalej. Przeżywa głęboką fascynację... odkurzaczem! ;)


   I tak nam leci czas... bardzo szybko ;) Kiedy lekarz mi powiedział, że teraz mam tylko odpoczywać, żadnego dźwigania, biegania, pośpiechu, noszenia po schodach, pomyślałam jasne, jasne. Bo od początku; moje odpoczywanie + 11 kg + ząbkowanie + dłuższe usypianie + wzmożona aktywność (+ pisanie mgr)... Jak to mówią: będzie dobrze! ;)

niedziela, 2 listopada 2014

Pokój (mojego) niemowlaka

   Już ponad miesiąc minął od kiedy mieszkamy w nowym lokum. Bardzo się z tego cieszymy, remont zaczęliśmy niedługo przez moim porodem, później mieliśmy przerwę i wreszcie jest!
   Podczas przeprowadzki Ignacy stał się szczęśliwym, choć może ktoś powie, że wręcz przeciwnie, posiadaczem własnego pokoju. Wizja tego pomieszczenia jawiła mi się od dawna, zresztą u nas cała chałupa pomalowana jedną farbą! Ale u niego jest inaczej niż w reszcie domu... jest tak dziecięco. Jest intensywniej. Jest przytulnie. Jest miękko i...




... i chcecie wiedzieć co jeszcze? ;)