wtorek, 24 lutego 2015

Sprawa o piciu

   Jeszcze kilka lat temu, standardem był u nas w domu, karton soku owocowego na stole. Piliśmy dużo herbaty, zero kawy i te soki. Z biegiem czasu wszystko się pozmieniało, oprócz herbaty ;-) 
Teraz znacznie chętniej sięgam po wodę niż sok, to chyba wina świadomości, he he. Soki kojarzą mi się już tylko z barwnikami i cukrem. Nie ma sensu po nie sięgać, a na robienie ich samej szkoda mi czasu. (Patrz: Macierzyństwo minimalistyczne) Chyba nie ma po co przytaczać formułek z zaleceniami lekarzy, dietetyków i trenerów co do ilość wody jaką powinno się wypijać w ciągu dnia i dlaczego, bo ten temat się wylewa ze wszystkich źródeł.


   Ale! Odkryłam niedawno coś znaczniej lepszego, chociaż chyba ciężko konkurować z czystą wodą... Niektóre osoby z mojego otoczenia nazywają ten napój moim eliksirem i to sformułowanie chyba jak najbardziej się nadaje! Woda z cytryną i miodem, bo o niej mowa, to prawdziwy eliksir!
   Miód, reguluje poziom cukru we krwi, sprawia, że nie mamy ochoty na słodkości czyli pomaga w walce z nadwagą, w przeziębieniach, 
   Cytryna, zawiera witaminę C oraz inne witaminy, wspiera odporność, niweluje uczucie głodu, przyśpiesza metabolizm, pomaga usuwać wolne rodniki z organizmu.
   

 



   Spożywanie dziennie tego cudownego napoju, co u mnie wynosi dwa litry, opłaca się całkiem, bo:
  • wspomaga pracę żołądka
  • wspiera układ odpornościowy
  • nawadnia organizm
  • dodaje energii
  • poprawia wygląd skóry
  • pomaga w odchudzaniu
  • redukuje zapalenia stawów
  • oczyszcza organizm
  • działa antybakteryjnie
  • odświeża oddech
  • zwiększa wydajność mózgu
  • działa antynowotworowo
    Warto? ;-)




piątek, 13 lutego 2015

Macierzyństwo minimalistycznie

   Fakt, że w moim życiu szczególne gości zasada "mniej znaczy więcej", znacie już od dawna. (Albo nie znacie...) Choć mam wielkie skłonności do mnożenia zadań i obowiązków, zbierania bardziej i mniej potrzebnych rzeczy, to staram się zawsze myśleć zgodnie z tą zasadą.


   Najciężej jest właśnie z tymi obowiązkami, dodatkowymi zajęciami i atrakcjami. Nigdy nie czuję się na urlopie, bo w głowie mam długą listę rzeczy do zrobienia, nawet jeżeli są to rzeczy przyjemne. Szczególnie odkąd jestem matką, czas jest na wagę złota, nie chcę więc go bez sensu marnować. 
   Dlatego w ostatnim czasie postanowiłam jeszcze bardziej wziąć sobie do serca... minimalizm. Czytam artykuły, książkę, wprowadzam w życie. 
   Stosując kilka trików, osiągam cel jakim jest życie zgodnie z minimalizmem:
  • nie wymyślam! Chodzi o to, żeby nie przesadzać z wymyślaniem sobie nadprogramowych zajęć. Czy naprawdę warto ręcznie dziergać szalik skoro równie ładny kupię w sklepie (jeżeli jest mi potrzebny)? Czy np. trzy dni i trzy noce gotować obiad na przyjęcie dla 14 osób, zamiast zamówić katering? Jasne, moje potrawy będą zdrowsze, bardziej domowe, ale czy naprawdę wart jest jeden obiad moich dziesiątek godzin przed garami? Odpowiedź: nie! Lepiej pobawię się z Ignasiem albo pójdę na fitness!
  • zanim coś kupię: choćby to było coś najpiękniejszego, najbardziej uroczego, coś co wydaje mi się, że nigdzie już tego nie kupię, odpowiadam na pytanie - czy jest mi to absolutnie niezbędne do życia i nie potrafię tego zastąpić rzeczą którą już mam? Czy jest to na tyle urocze, żeby zagracić sobie tym pokój/mieszkanie? Na koniec, czy pomimo odpowiedzi na wcześniejsze pytania jest to aż tak wartościowe?
  • stosuję zasadę "jeden za jednego". Oznacza, że jeżeli kupuję np. nową parę spodni, to jedną starą (zwykle najbardziej zużytą, albo tą którą noszę najrzadziej) wyrzucam do kosza dla potrzebujących albo sprzedaję na allegro.
  • wybieram te obowiązki (i przedmioty) które muszę i lubię robić/mieć. Nie będę sobie odmawiać wszystkiego. Pewnych rzeczy po prostu nie możemy nie robić i już. Ciężko jest nie kupić nowej pary butów jeżeli poprzednia jest do wyrzucenia. Ale z drugiej strony, są rzeczy które lubię np. sport, scrapbooking czy ogrodnictwo. Nie chcę z nich rezygnować i w granicach rozsądku dawkuję sobie, tak dla przyjemności.
  • nie ilość, a jakość. Wiem, że to brzmi absurdalnie z kobiecych ust, ale nie znoszę mieć za dużo rzeczy ;) Nie znoszę przeładowanej szafy, półki z kosmetykami czy miliarda sprzętów kuchennych w szafkach. Wolę mieć mniej, ale dobrych jakościowo i sprawdzonych rzeczy. Kiedyś miewałam np. 10 różnych lakierów do paznokci, data ważności to jakieś dwa lata. Ciężko mi uwierzyć, ale przez te całe dwa lata rzadko udawało mi się zużyć lakier do końca! Większość lakierów trafiała do koszta z 1/2 lub nawet 3/4 zawartości. Zorientowałam się które kolory schodziły prawie całe, i teraz mam 3-4 odcienie, tym bardziej, że raz w miesiącu chodzę do kosmetyczki.
  • zamiast rzeczy usługi, dla tych co cierpią na nadmiar gotówki i koniecznie muszą ją wydawać, lepiej postawić na przyjemności. Na miły wyjazd, smaczną kolację czy relaksujący zabieg. Nie ma co się przywiązywać do materialnych szaleństw!
   Dzięki tym zasadom oszczędzam cenny czas, energię którą mogłabym lepiej zużyć i sporo pieniędzy. Bilans wychodzi dodatni ;-) Polecam!

piątek, 6 lutego 2015

Mama na luzie

   Są dni kiedy chodzę wystrojona jak szczur na otwarcie kanału, musi być sukienka albo chociaż spódnica. Jest obcas i zalotne kolczyki. Bluzeczka a nie bluzka i całość w klimacie seksi lejdi. Ale równie często przychodzą te poranki, kiedy nawet nie mam chwili ani ochoty, myśleć w czym chcę tego dnia chodzić. Byle było wygodnie i nie odstraszało. Co, u mnie, oznacza, że kolczyków i mejkapu nie daruję, ale jest sportowy but, przetarte spodnie i wygodna (elastyczna) bluzka. Włos w kitkę, koniecznie. 


    Nie obrażam się na żadną wersję moich modowych wydarzeń, to zależy od dnia i nastroju. Myślę, że można się czuć lekko i kobieco nawet w adidasach i bluzie z kapturem. W całym okresie mojego macierzyństwa nie miałam takiego dnia, albo sobie nie przypominam, żeby mi się nie chciało - Ech, włożę dres. (Zasada nr.1 - Nie mam w szafie dresu.) Dajcie mi 5 minut! Będę ubrana i umalowana, pachnąca i z szybką fryzurą ;-)

     Jestem wielką zwolenniczką teorii, że macierzyństwo nie zwalnia z bycia zadbaną. Jasne, nie my teraz jesteśmy najważniejsze i nie chodzi o to żeby się stroić godzinami. Znam rodziców, którzy przez pierwsze pół roku nie mieli czasu żeby napić się spokojnie herbaty. Jednak wydaje mi się, że jest w tej kwestii coraz lepiej. Osobiście rzadko widuję młode mamy, z poszarzałą twarzą, włosami które nie widziały szczotki od tygodnia czy w przybrudzonych mlekiem i kaszką ubraniach. Jeszcze w czasach kiedy chodziłam do liceum, mniej optymistyczna wersja rodzicielek widniała przed moimi oczami. 
   Mocno wierzę w mamy, wystarczy dobra organizacja, kilka ruchów żeby w zwykłej bluzie wyglądać świeżo i czuć się pewnie. Idzie wiosna, mnie szczególnie ta pora roku motywuje do działań. Porządkuję szafę i kosmetyczkę, żeby jeszcze sprawniej ale z efektem, codziennie dobrze wyglądać. Tak dla siebie. 

Pisałam już wcześniej o moich zasadach które ułatwiają, tutaj.

wtorek, 3 lutego 2015

Urodziny!

   Taaak! To ten Wielki Dzień dla mojego Małego Chłopca! ;-) Oby kolejny rok był tak wspaniały jak poprzedni (nie licząc kolek...)! Moc całusków dla Ignasia! 

   W dniu swoich pierwszych urodzin Księciunio mierzy ok. 76 cm długości a waży dokładnie 11,3 kg. Jest bardzo zwinny, swobodnie chodzi, wstaje bez podparcia, obraca się, tańczy słysząc muzykę. Potrafi wyjmować małe przedmioty z większych przedmiotów i wkładać je z powrotem. Odnajduje schowane rzeczy zgodnie z zasadą, że coś co znika z pola widzenia nie znika na zawsze. Mówi "mama", "tata", "baba" a co najśmieszniejsze powtarza dźwięk "miau" na widok kota ;-) Podchodzi do innych z zabawką albo innym przedmiotem i wyciąga dłoń w geście "weź". Tym samym, reaguje na "daj" i przekazuje zabawkę drugiej osobie. 
    Ignaś ma mniej więcej wypracowany schemat dnia. Zaczyna go regularnie w okolicach 7:00, jeżeli nam się uda go jeszcze przekonać prześpi z nami jeszcze do 8:00, ale zdarza mu się aż do 11:00 (np, w weekendy). Zwykle jednak wstajemy wszyscy o 8:00, Ignaś dostaje śniadanko metodą mieszaną, czyli kaszka i BLW. Potem chwila zabawy żeby ok. 11:00 udać się na godzinną drzemkę. Po spaniu znowu zabawy, jeżeli ma ochotę ok. 14:00 druga drzemka, a zaraz po niej spacer. Do 18:00 zabawy, potem kąpiel, mleko i spanie. Budzi się miej więcej o północy na mleko.

    Krótka relacja z przyjęcia.