piątek, 31 stycznia 2014

Syn się śpieszy!

   Dzisiejsza wizyta kontrolna przysporzyła nowych wydarzeń. Podczas badanie okazało się że... szyjka jest skrócona! Ignaś ma już dosyć brzuszka. Jest nisko ułożony i szykuje się do wylotu;)

Zostajemy w szpitalu na kilka dni. Dostaniemy sterydy na rozwój płuc małego i będziemy obserwowani. Prowadzący powiedział, żeby szykować się jeszcze na luty, ale wszystko mamy pod kontrolą, dzidziuś rozwija się prawidłowo więc nie ma powodów żeby się teraz stresować, bo i to nie pomoże. Trzymajcie kciuki! ;)

czwartek, 30 stycznia 2014

34 tydzień

   Ciężko, ciężej, jeszcze ciężej... ;) Kolejny tydzień mija raczej spokojnie. Pojawiają się skurcze, więc pewnie dobrze, bo w końcu pora ćwiczyć przed wielkim dniem. Zwykle trwają sekundę albo dwie, i czasami mylę je z kopniakami, które są już naprawdę mocne.
   Staram się kończyć wszystkie możliwie sprawy na uczelni, chwilowo idzie nieźle. Zaczęła ogarniać mnie potrzeba powyrzucania wszystkich niepotrzebnych rzeczy z domu, więc syndrom wicia gniazda uważam za obecny;)


Stan na 34 tydzień:
  • waga: 63,5 kg 
  • obwód brzucha: 101 cm 
  • szacowane wymiary dziecka: ok. 44 cm, ok. 2,3 kg
  • dziecko: przewraca się dość boleśnie dla mnie, kopie nóżkami po moich żebrach, ułożenie główkowe
  • samopoczucie: staram się nie denerwować i odpoczywać
  • piersi: powiększone, małe czerwone plamki, laktacja
  • cera/skóra: sucha
  • apetyt: normalny, zachcianki tygodnia: nabiał
  • brzuch: żyły na całym brzuchu, wystający pępek, jedyny rozstęp przy dziurce po kolczyku w pępku;) , twardy i napięty, pojawiają się skurcze
  • inne: zmęczenie, wstawanie w nocy do toalety 1-2 razy, ucisk na pęcherz, zgaga, ucisk na płuca, skurcze w szyjcie, mocne i gęste włosy

   Przespałam dzień w którym licznik pokazywał "50 dni", więc również radośnie donoszę, że zostało 42 dni! ;)

niedziela, 26 stycznia 2014

Moja laktacja w ciąży

   Udało się! Wreszcie biorę się za ten post! ;) Więc sprawa "mleczarni" zaczęła się u mnie tak... Ok. 28 tc zaczęłam zauważać, tuż po wyjściu z prysznica, biało-kremową substancję o konsystencji kremowej, w okolicach brodawek. Mniej więcej dwa tygodnie później, w tej samej sytuacji, przy delikatnym naciśnięciu piersi (smarując się balsamem), zaobserwowałam kilka kropel żółto - kremowej cieczy. Z opisu podanego przez położną wynikało, że to siara. W kolejnych dniach i tygodniach ilość płynu rosła i pojawiały się takie mikro plamki na piżamie. Właściwie na tym się ta historia kończy, póki co;)
   Znajoma położna powiedziała mi, że laktacja może się zacząć nawet przed 20 tc, ale najczęściej pojawia się po 30 tc. W zasadzie, nic to u mnie nie zmieniło, no może tylko pojawiło się "Kiedy można na degustację?" i wiele śmiechu mojego Męża;)
   Ponieważ te plamki na koszuli nocnej są tak małe, a na staniku nie zaobserwowałam, nie stosuję żadnych wkładek. Ale pewnie gdyby była taka potrzeba, w pierwszej kolejności sięgnęłabym po zwykłe płatki kosmetyczne. Nie ma sensu dla kilku kropel wypychać się wkładkami laktacyjnymi.
   Zapytałam się podczas zajęć ze szkoły rodzenia, czy jeżeli teraz pojawił mi się pokarm, a właściwie siara z domieszką pokarmu;) to czy nie zabraknie tej siary kiedy dziecko już będzie na świecie. Odpowiedziała, że na pewno nie i nie mam czym się martwić. Mleka też nie zabraknie. Podobno po urodzeniu łożyska organizm dostaje sygnał, że od teraz trzeba produkować tak na pełnych obrotach. Ale nie ma się czym stresować jeżeli na początku będzie go mało.
   W sprawach mlecznych, zaczynam się poważnie zastanawiać nad laktatorem. Najprawdopodobniej zdecyduję się na pojedynczy, elektryczny Avent. 
   A jak Wasze doświadczenia z mleczarnią? ;)

czwartek, 23 stycznia 2014

33 tydzień

   Ostatni tydzień to prawdziwa burza emocjonalna. Ale jak każda burza, i ta minęła. Wsparcie bliskich, Wasze i stosowanie się do porad o których pisałam w poprzednim poście, przyniosło efekty! :) Czuję się spokojniejsza, trochę wypoczęłam i miałam okazję zrzucić trochę stresu, emocji i zmęczenia. W dalszym ciągu zaliczam sesję, ale staram się podchodzić do obowiązków z odpowiednim dystansem. Nic na siłę.


Stan na 33 tydzień:
  • waga: 63,5 kg 
  • obwód brzucha: 100 cm - metr! Mam w pasie metr! :D
  • szacowane wymiary dziecka: ok. 43 cm, ok. 2 kg
  • dziecko: przewraca się jak szalony, kopie nóżkami tak że prawie mogę je złapać, ułożenie główkowe
  • samopoczucie: było kiepskie, jest lepiej
  • piersi: powiększone, małe czerwone plamki, laktacja
  • cera/skóra: sucha
  • apetyt: normalny, zachcianki tygodnia: żadne szczególne
  • brzuch: żyły na całym brzuchu, wystający pępek, jedyny rozstęp przy dziurce po kolczyku w pępku;)
  • inne: zmęczenie, senność (rytualne drzemki ok. 1 godzina dziennie), wstawanie w nocy do toalety 1-2 razy, ucisk na pęcherz, zgaga, zadyszka, ucisk na płuca, skurcze w szyjcie, mocne i gęste włosy

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wielka rozpacz, czyli hormony w ciąży

   Miałam pisać o czymś zupełnie innym. Miał być dalszy ciąg moich przemyśleń i przygotowań, miało być o laktacji albo o łóżeczku. Ale nie będzie.
   Nie będzie, bo nie mogę zebrać sensownie myśli, a jak mogę to i tak wszystko jest "na nie". Więc jak tu pisać o łóżeczkach skoro sama myśl o nich wywołuje histeryczny (albo chociaż lekko depresyjny) płacz.
   Odpowiedzialności za to "zamieszanie" szukałam w stresie i przemęczeniu. Otóż nic bardziej mylnego! Jasne, z całą pewnością ani zmęczenie, ani stres nie ułatwiają. Ale przecież każda matka i babka wie i Ci to powie, że jak coś jest na rzeczy z nastrojem u ciężarnej to chodzi o hormony!
   Całą ciążę byłam przekonana, że skoro tak świetnie mi szło na początku to z pewnością nie będzie z nimi problemu. "Mnie? Hormony? Że niby huśtawka nastrojów? Pff! Nie ma mowy, spoko, luz..."
   Histo(/e)ria zaczyna się niewinnie, może kilka razy było się bardziej nerwową, a to się na kogoś nakrzyczało, a to jakaś spontaniczna "kurwa" poleciała. Zdarza się i bez ciąży. I tak robi się coraz gęściej, jeżeli cokolwiek może drażni to gwarantuję - będzie drażnić, wszystko wkurza do granic możliwości, żeby za chwilę było "spoko, luz...". Aż do momentu kumulacji emocjonalnej... (cisza) i następuje zwolnienie blokady... (cisza) i w ryk!
   Płacz, szloch, zawodzenie, jakkolwiek by to nazwać, byle głośniej, szczerzej i z serca. Potem emocje trochę odpuszczają, przychodzi wyciszenie. Mózg zaspokojony, hormony też. Bliscy pocieszają, że przecież nie ma powodu i wszystko będzie dobrze, więc i  stabilizacja jakby (cóż za wielka zmyła) nadeszła... Cud - miód... aż do następnej fali. 
   Właście po kilku dniach to już kompletnie nie jest istotne co wywoła kolejne Tsunami. Nie chodzi o powód, o to żeby po coś płakać. Generalnie jest kiepsko i się płacze...
   Można by to nawet ze spokojem zakwalifikować do objawów ciąży, może z tej grupy mniej przyjemnych, które są i już. Ale w praktyce to trochę bardziej skomplikowane. Bo jak dodać do samych hormonów stres i przemęczanie to się robi niebezpiecznie. Dla maluszka i mamy, może się to skończyć pogłębieniem innych objawów i dolegliwości ciążowych np. bóle pleców, krzyża, głowy, skurcze, zawroty głowy, zgaga, nudności, skoki ciśnienia itd.. W najgorszym przypadku może się skończyć przedwczesnym porodem.
   Więc jak tu sobie radzić z takim przeciwnikiem, kiedy ani leki, ani zabiegi medyczne niewiele zdziałają (albo wcale) a do porodu zostało jeszcze 7 tygodni? Czy psycholog pomoże, skoro to sprawa chemii? Dzwonić do prowadzącego bo depresja sieje postrach?
   W przypływie energii i jednocześnie przerwie od rozpaczy, zwróciłam się z tymi pytania do poradnika. Podpowiedzi wydają się logiczne, więc będę sprawdzać czy działają. Oto one:
  • Mów bliskim co Cię trapi, wytłumacz im że to odmienny stan nad którym nie do końca panujesz, żeby nie poczuli się dotknięci Twoim zachowaniem a jednocześnie mogli Ci wspierać z należytą cierpliwością.
  • Potęgować burzę hormonalną będzie zmęczenie, więc zapewnij sobie odpowiednią dawkę odpoczynku i relaksu. Jeżeli możesz weź kąpiel (w nie za gorącej wodzie) z dodatkiem umilaczy, poproś partnera o masaż, napij się ulubionej herbaty/kawy/czekolady, sięgnij po fajną książkę lub film, wyjdź na spacer albo na miły zabieg u kosmetyczki. Przede wszystkim ogranicz ilość obowiązków, rezygnując z pewnych rzeczy lub prosząc o wyręczenie Cię inne osoby, z pewnością to zrozumieją.
  • Nie zapominaj o jedzeniu. Często przy spadku formy psychicznej spada tez apetyt -> cukier. Pamiętaj o regularnym odżywaniu. Dużo pij (byle byś nie topiła smutków w procentach)! 
  • Nie zaniedbuj siebie. Widok siebie w lustrze bez makijażu, "szopie" na głowie, w starym dresie nie sprzyja poprawie humoru.
  • Pamiętaj o szczęściu które Cię spotkało! O tym, że wkrótce będziecie z maleństwem spędzać radosne chwile!
   Wyczytałam, że jeżeli nic nie przynosi nawet minimalnej poprawy, należy skontaktować się z lekarzem. Depresja wywołana zmianami hormonalnymi może wymagać specjalistycznej opieki i nie można tego lekceważyć.
   Choć są chwile w których czuję się zupełnie normalnie, mam nadzieję, że te huśtawki szybko i bezpowrotnie miną. Zamierzam się teraz bezwzględnie stosować do ww. porad, może i Wy macie jakieś sprawdzone metody, będę wdzięczna za Wasze opinie.


czwartek, 16 stycznia 2014

32 tydzień

   Coraz ciężej z tym brzuchem;) Ale najważniejsze, że zawroty głowy chyba już ustąpiły! Trwało to w sumie ok. trzech tygodni, ale teraz jest znacznie lepiej! Odważyłam się nawet wyjść na ciążowe zakupy do galerii handlowej. Obyło się bez ekscesów, kiedy poczułam spadek sił chwyciłam za serową oponkę i szybko wróciłam do siebie;)
   W tym tygodniu byłam też na siódmej wizycie u lekarza prowadzącego. Zalecenia to kolejne badania: morfologia, mocz i (ostatnia już) toksoplazmoza, oczywiście odpoczywać i obserwować, w razie niepokojących objawów dzwonić. Kolejna wizyta już nie za 4, a za 3 tygodnie.


Stan na 32 tydzień:
  • waga: 63,5 kg 
  • obwód brzucha: 98 cm
  • szacowana dł. dziecka: ok. 41 cm
  • dziecko: bardzo mocno kopie, przewraca się z niesamowitą siłą, ułożenie główkowe
  • samopoczucie: "ile ta ciąża już trwa?!"
  • piersi: powiększone, czerwone plamki, laktacja
  • cera/skóra: bez problemów
  • apetyt: normalny, zachcianki tygodnia: słodycze
  • brzuch: żyły na całym brzuchu, lekko wystający pępek, brak rozstępów, stawianie się, swędząca skóra tylko pod pępkiem i (chyba) pokrzywka
  • inne: zmęczenie, senność (rytualne drzemki ok. 1 godzina dziennie), wstawanie w nocy do toalety 1-2 razy, ucisk na pęcherz, zgaga, zadyszka, ucisk na płuca

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Eco pieluszki, mam i ja!

   Od dawna wiedziałam, że chcę je stosować. Na temat zalet nie będę się rozpisywać, bo jest ich bardzo dużo, a w internecie aż huczy od artykułów na ten temat. Wybrałam się do łódzkiego sklepiku z eco rzeczami dla dzieci, Decoraliki. Miła pani spokojnie tłumaczyła mi o co chodzi, i pokazywałam mi wszystkie możliwe opcje. Ostatecznie zdecydowałam się kupić wersję otulacze + wkłady. W tej wersji, w przeciwieństwie do kieszonek których trzeba mieć dosyć sporo, bo aż 10-12, wystarczy mieć 3-4 sztuki. Postanowiłam przetestować pieluszki każdą z innej firmy, a co za tym idzie, w innej wersji. Kiedy już nabiorę doświadczenia, będę mogła dokupić tą która najbardziej mi pasuje.
   Tak więc, kupiłam:
Milovię, na zatrzaski z mięciutkim polarkiem od środka(w łowickie wzory), Flipa, na rzepy(zielony) i Pupusa, na zatrzaski z podwójną gumką(wzór w dżins).




   Do tego wybrałam 6 wkładów; 2 x bambus(polskie i czeskie), 2 x microfibra(jedna z micropolarkiem), 2 x bawełna(czeskie i szwedzkie). Choć wkładów wychodzi zdecydowanie za mało, analogicznie co do pieluszek, przetestuję i dokupię później te które najbardziej mi odpowiadają. Dodatkowo będę używać tetry jako wkładów, na początku po prostu będę częściej prać:)




   Ostatnim elementem zestawu są jednorazowe papierki na "gęste sprawy", które można spuścić w toalecie. Opakowanie takich papierków to 100 szt.  
   Jestem ciekawa co wyjdzie z tej przygody... ;)

Uzupełnienie informacji:
   Wybrałam typ pieluchowania otulacze + wkłady. Potrzebuję ok. 3-4 otulaczy  i 20-30 wkładów (tetra, wkłady bambusowe, mikorpolar, bawełna, pieluszka formowana). Do tego mogę używać jednorazowych papierów na gęste odchody. Rozmiar otulaczy jest uniwersalny więc starczy mi na cały okres pieluchowania. Zalety "otulacz+wkałdy" jest to, że bardzo szybko schną oraz to bardzo dobra wersja dla noworodków.

   Typy pieluchowania:

   Warto też wspomnieć o ekonomi tej "zabawy". Szacunkowy koszt 2 letniego pieluchowania w jednorazówkach to ok. 4,6 tys. zł., a dla wielorazowych ok. 1 tys. zł (w mojej wersji) lub 1,7 tys. zł. (w wersji bardzo wygodnej. Dokładne wyliczeni są tutaj.

czwartek, 9 stycznia 2014

31 tydzień

   Kolejny tydzień za nami. W zasadzie powiedziałabym, że czuję się dobrze, jednak jest małe "ale". Nie mogę wyjść z domu, sama na dłużej niż 30 minut. I to jest całkiem kiepskie :-/ Za każdym razem, kiedy wychodzę na spacer który trwa dłużej niż pół godziny, (a już nie daj żeby to było do marketu, gdzieś gdzie jest tłoczno, duszno albo głośno) pod koniec wyprawy robi mi się słabo, mam wrażanie że się zaraz przewrócę, kręci mi się w głowie i dopadają mnie mdłości. Ubaw więc żaden... :-/ Od tej historii która skończyła się szpitalem, tak jest do tej pory. No dobrze, może czasami jest trochę lepiej...


Stan na 31 tydzień:
  • waga: 62,7 kg 
  • obwód brzucha: 97 cm - no, nie chce dojść do stówki! ;)
  • szacowana dł. dziecka: ok. 40 cm
  • dziecko: bardzo mocno kopie, przewraca się z niesamowitą siłą, chyba się przekręcił i leży w poprzek
  • samopoczucie: chcę już końca ciąży
  • piersi: powiększone, czerwone plamki, laktacja!!
  • cera(/skóra): bez problemów, sucha na łydkach
  • apetyt: normalny, zachcianki tygodnia: słodycze
  • brzuch: żyły na całym brzuchu, płaski pępek, brak rozstępów, stawianie się, swędząca skóra
  • inne: zmęczenie, senność, wstawanie w nocy do toalety 1-2 razy, ucisk na pęcherz(kłucie), zgaga, zadyszka, ucisk na płuca, zawroty głowy, uczucie słabości

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Mamy wózek!

   Wybraliśmy się po wózek! ;) Akcja zakończona powodzeniem, ale... ale...! Po wstępnym zapoznaniu się z ofertą wózkową spełniającą nasze wymagania, o czym już pisałam tutaj, zdecydowaliśmy się na X-Move'a w beżowo - brązowej kolorystyce. Bardzo się cieszyliśmy, że podjęcie decyzji mamy za sobą, czeka nas tylko przyjemność zamówienia wózka albo pojechania po niego do sklepu. I tak właśnie pojechaliśmy do łódzkiego Dino po X-Landera a wróciliśmy z Mutsy;)


   I niech ktoś teraz powie mi, że to kobiety są niezdecydowane! Otóż, dla czystego sumienia, zgrabnie zrzuciłam odpowiedzialność wyboru wózka na mojego męża. Oczywiście, nie żeby mógł sobie wybrać jakikolwiek! Przedstawiłam mu dwa, może trzy modele, i powiedziałam, że jako mężczyzna i głowa rodziny powinien wybrać wóz dla pierworodnego samodzielnie;) (Taka sprytna jestem! :P)
   Kiedy byliśmy za pierwszym razem w sklepie, Mama i Ja (chyba najdroższy duży sklep z asortymentem dziecięcym w Łodzi). Mąż uznam Mutsy za mało interesujący, a swoją uwagę skupił na X-Landerze. Jak widać, mężczyzna zmiennym jest;)
   Fakt, faktem, że akurat trafiła się bardzo korzystna promocja w Dino. Model Evo był przeceniony o 500zł! Co przy całości ceny wychodziło o 20% taniej. Szybka kalkulacja dała nam wynik, że za zestaw 3w1 z X-Move zapłacimy ok. 2200zł, a z Mutsy ok. 1850zł. Ponieważ jakościowo oba wózki są na bardzo zbliżonym poziomie, dobrze sprawdzają się w mieście i terenie, są niezłej jakości, a i tak oba braliśmy pod uwagę, padła szybka decyzja. 
   Fotelik wybraliśmy Safety1st , w podobnej kolorystyce. 
   Cieszę się, że mamy ten zakup za sobą:) W razie czego mogę spokojnie rodzić, tak sobie tłumaczę. Mam nadzieję, że zakup będzie nam długo służył, w końcu przewidujemy w nim wozić co najmniej dwoje dzieci. O tym jak się sprawuje w praktyce już za kilka miesięcy;)



piątek, 3 stycznia 2014

Pranie pieluszek

   Moje ostatnie obawy nakłoniły mnie do zabrałam się za pranie "asortymentu":) Podzieliłam rzeczy na dwie kategorie: pranie w 60'C i pranie w 30-40'C. Przejrzałam wszystkie metki i wyszła na to, że w pierwszym rzucie (60'C) pójdą w ruch pieluszki flanelowe, tetrowe i becik.


   A to cała wyprawka, zebrana do tej pory. Pieluszki jeszcze przed praniem. W sumie całość zajmuje szufladę, pudełeczko (to przeźroczyste z IKEI) i dwa niewysokie pudełka kartonowe. Proszek tylko stoi w łazience. Podejrzewam, że oprócz wózeczka i łóżeczka, o wiele więcej miejsca to nie zajmie. Tym bardziej że planujemy zakup łóżeczka z szufladami, więc nieodczuwalnie zwiększy to miejsce na przechowywanie.





U Was jest/było inaczej z tym mieszczeniem?