piątek, 4 listopada 2016

Minimalizm w dziecięcej szafie

   Dzisiaj trochę o praktyce w moim minimalistycznym wydaniu. Jak wiecie, skłonność do pozbywania się rzeczy oraz bardzo przemyślane zakupy to moja codzienność. Początkowo stosowałam minimalizm pośród przedmiotów należących do mnie, żeby z czasem zająć tą filozofią dom i resztę domowników (o ile mi się to udaje...). 
   Tym razem zajrzymy do pokoju Ignasia, ale dokładnie to do jego szafy. Pokażę Wam jakich rozmiarów ona jest, ile ciuchów się tam mieści i ile potrzeba ich przy niespełna trzyletnim przedszkolaku.


   Miejsce. Szafa mojego syna to duże słowo, bo z całej "komody" zaledwie jedna szuflada jest przeznaczona na ubrania. Reszta to zabawki, pieluchy wielorazowe i dziecięce gadżety. Szuflada jest duża i głęboka, spokojnie zmieściło się w niej pięć stosików małych ubrań i przegroda na bieliznę.



   Ilość. To jest sprawa zależna od tego, jak często wstawiamy pranie. Przyzwyczajona wielorazówkami do codziennego odpalania mojej ulubionej w domu maszyny, jestem skłonna robić jedno pranie dziennie (ale bardzo często robię ponad normę). Co w praktyce, daje mi 1-2 prania dziecięcych rzeczy tygodniowo. Ignacy w tym wieku rzadko zmienia strój w ciągu dnia, najczęściej dzieje się to w przedszkolu. Mogłabym w zupełności wstawiać pranie raz w tygodniu i wychodząc z takiego założenia mam tyle zestawów, żeby nie prać przez mniej więcej tydzień. Szybko można obliczyć, że potrzebuję maksymalnie:
  • 7 par spodni
  • 7-10 podkoszulek / koszulek ("góry" częściej się brudzą, więc na tydzień potrzeba mieć ok. 3 w zapasie)
  • 7 par skarpetek, sezonowo rajstopy
  • 3-4 bluzy (u nas brudzą się mniej i często nadają na następny dzień)
  • 2 piżamy
  • sandałki/buty zimowe
  • buty sportowe
  • kalosze
  • kapcie
  • 2 kurtki, w tym jedna przeciwdeszczowa (z kurtkami mam tak, że wiosną i jesienią kiedy dzieci bawią się w przedszkolnym ogrodzie, kurtka tego dnia nadaj się tylko do prania, więc muszę mieć w zapasie drugą na następny dzień, gdyby tamta nie zdążyła wyschnąć)
  • czapka, szalik i rękawiczki - wszystko w podwójnym zestawie na wypadek zagubienia lub zabrudzenia

   Jeżeli naliczyłaś w zbierze ciuchów swojego dziecka więcej elementów niż wypisałam, posiadasz w domu sprawną pralkę, nie lubisz zalegających brudnych ubrań i jesteś entuzjastką minimalizmu, to wiedz, że możesz nad tym popracować ;)

   Prawda jest taka, że siedmiu par spodni z całą pewnością Ignaś nie ma, podkoszulek pewnie też, ale ja naprawdę nie lubię mieć nadmiaru który miałby leżeć i czekać w koszu z brudną bielizną na swoją kolej. Jeżeli jakaś rzecz jest mi wyjątkowo potrzebna to wstawiam małe pranie, czasami dorzucę coś "dorosłego" i po sprawie.
   Dzięki posiadaniu małej ilości ubrań nie potrzebuję mięć dużej szafy, dużego kosza na pranie, dużej pralki i dużej suszarki do ubrań. Czy to nie są świetne powody żeby ograniczyć te dobra?    Rozumiem, że każdy ma inne potrzeby i różne priorytety, np. priorytet odpoczynku od ciągłego prania. Warto jednak, zastanawiając się nad zawartością szafy, zacząć od pytania "Jak często wstawiam pranie?". To jak wzór matematyczny...

ilość ubrań = dzienna ilość elementów x (ilość dni pomiędzy praniami + 1)

Z tym, że tutaj są liczone wszystkie elementy razem (dół, góra, bielizna) ale można osobno i nie zakłada to faktu, że np. spodnie nadają się na dwa dni (to w przypadku dorosłych).

   Dosyć gadania! Sami zobaczcie jak to wygląda... ;)

koszulki

bluzy

podkoszulki

spodnie / szorty

piżama i pajacyk

   Z "serii" minimalizm w praktyce pisałam już np. o torbie na spacery oraz pokoju Ignasia (choć teraz wygląda zupełnie inaczej...;) ale o tym wkrótce). O teorii minimalizmu w rodzicielstwie tutaj oraz minimalizmie w życiu matki tutaj.