wtorek, 20 października 2015

5 tekstów których nie powiem dziecku

   Są takie zwroty, które pamięta się jeszcze z dzieciństwa i czasami mimowolnie powtarza się je w dorosłości. Powtarzała je matka, babka i stryjenka. Zaczynając od zwykłej psiej kości, po te bardziej wyrafinowane i ukierunkowane tematycznie. Rzecz jasna, skupię się na tych rodzicielskich którymi mogłabym sypać jak ziarnem rzeżuchy na Wielkanoc. Pewnie i Wy znacie te hasła, jeżeli nie z własnego domu, to często zasłyszane na spacerze czy u znajomych.
   Sęk w tym, że choć zapisane w podświadomości jak niechciana uwaga w dzienniczku, odruchowo padają nieprzemyślanie w codziennych sytuacjach. Ale to przecież części tego trudnego słowa na "w"... Wychowywania. Czy naprawdę chcemy w takim duchu kształtować nowe pokolenie? Groźbą? Strachem? Poczuciem winy?
   Ja nie, dlatego nigdy nie powiem mojemu dziecku...


Uwaga, zapachnie Rodzicielstwem Bliskości! ;)
  1. Ale jesteś złośliwy! Robisz to specjalnie!
    To wiodący tekst który pada z ust zniecierpliwionych rodziców kiedy ich maluch zachowuje się właśnie inaczej niż oni by tego chcieli. Słyszałam go setki razy, zwłaszcza kiedy sytuacja jest dosyć nerwowa czyli np. w sklepie albo innym miejscu gdzie rodzice chcą zapomnieć, że przyszli z dzieckiem. Sedno jednak leży w tym, że dziecko nie robi niczego złośliwie bo to domena dorosłych. A już szczytem wszystkiego jest podejrzewać kilkumiesięcznego bobaska, że płacze z premedytacją, żeby wkurzyć rodziców. A jednak! I takich podejrzeń nie brakuje!

  2. Bo przyjdzie pani/baba jaga/potwór i Cie zabierze...
    Żeby Ciebie, Rodzicu, nie przyszedł ktoś zabrać i wymienić na lepszy model. Mania straszenia. Szantaż to nieodłączny element mechanizmu wychowawczego przeważającej części rodziców! Nawet nie wiem jak argumentować beznadziejność tego tekstu... Czy chodzi o to żeby dziecko było permanentnie przestraszone? Czy to profilaktyka? Czy ci Rodzice się czegoś boją?

  3. Nie becz, przecież nic się nie stało!
    W tej formie brzmi ostro, ale często pada w wersji spokojnej, wręcz uspakajającej "Nie płacz Kochanie, nic się nie stało." I w pierwszej i w drugiej jest coś... nie fair. Rodzicowi nic się nie stało, faktycznie, ale dla dziecka przewrócenie się czy utrata zabawki może być tragedią dnia. Lepiej jest okazać zrozumienie i dodać mu wiatru w skrzydłach, zamiast wysyłać sygnał "ja wiem lepiej co ty czujesz". Początkowo miałam problemy z tym zwrotem bo jako pocieszenie często pchał mi się na język, ale w końcu przestawiłam się na inne myślenie, teraz pytam "czy to cię boli?", "przykro mi, że tak się stało, chcesz się przytulić?".

  4. Nie pójdziemy na plac zabaw bo się pobrudzisz.
    Serio?! Nie wstawaj z łóżka bo może się coś wciągu dnia wydarzyć...

  5. Gdybyś się tak nie grzebał, to byśmy zdążyli.
    Nie zawalaj odpowiedzialności na dziecko, to Ty jesteś dorosła i to Twój interes żeby zdążyć się ze wszystkim ogarnąć i być na czas. Często rodzice wycierają swoje spóźnialstwo "no, wiesz, tak się gramolił, że nie mogliśmy zdążyć".
 

   Zgadzacie się ze mną, czy uważacie, że przesadzam i wyolbrzymiam?

niedziela, 4 października 2015

W co się bawię, z 1,5 rocznym dzieckiem...

   W rysowanie i kolorowanie! Wcześniej nie była tym za bardzo zainteresowany i największy zapał miał do zjadania kredki, z tego całego kolorowania. Ale teraz przyszedł czas kiedy bawi go "zostawianie kolorowych śladów" :)



   Przyznam, niestety, że czasami wyobraźnia wychodzi poza ramy... papieru. Trudno. Ścianę można odmalować (dlatego mam cały dom machnięty jedną farbą!), kaloryfer się doczyści, a radość dziecka bezcenna. Oczywiście jest w tym szaleństwie umiar, ale ja sama pamiętam jak rodzice nie robili żadnej checy kiedy plakatówkami malowałam po ścianie. Po paru latach po prostu, zrobili w pokoju gruntowne malowanie, a ja o dziwo, posłusznie malowałam tylko ten kawałek domu na który mi pozwolili...


   Teraz się świetny moment żeby wyposażyć dziecko w sprzęt artystyczny, bo właśnie trwają wyprzedaże artykułów szkolnych. Paczkę kredek kupiłam za niecałe dwa złote, kloki rysunkowe zaczynają się od kilkudziesięciu groszy, z farby nie próbowałam, ale też raczej tania sprawa...