piątek, 29 sierpnia 2014

Wakacje nad morzem i o tym, że nas mało

   Mało aktywności na blogu, sporo blogerek, moich rówieśniczek w stażu macierzyńskim wykrusza się z blogowania. Szczerze przyznam, że świetnie rozumiem. Półroczniak nie pozostawia wiele czasu na pisanie, myślenie(!) czy malowanie paznokci... A do tego zaraz semestr magisterski i takie tam inne sprawunki.
    Ostatnie wakacje, z serii tych studenckich, wykorzystuję niekoniecznie na wzmacnianiu dolnych partii ciała podczas pieszych wędrówek. Nie poprawiam też koloru mojej karnacji, wylegując się na leżaku... Niestety. Ale w końcu remont nowego mieszkania i nadchodząca przeprowadzka, to całkiem niezła rekompensata, nie? ;) 



   Nie jest tak źle, udało nam (tym razem zamiast ojca, ciotka) się wyskoczyć na długi weekend nad morze. Oczywiście, raczyła nas najgorsza pogoda jaką można było przewidzieć na sierpniowy wyjazd, jednak ruszenie się z Łodzi dobrze nam zrobiło. Jak powtarza moja mama "trochę chłodu jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło", mówiąc to wchodziła rano (o 6:00) do pokoju mojego i mojej siostry, i otwierała okno nawet w największe mrozy. Od razu wyskakiwałyśmy z łóżek! ;)
   Podróż trwała kilka godzin, 3 godziny na autostradzie plus 3 godziny na zjeździe, bo za cel obrałyśmy Jastarnię. Ale Ignacy nie sprawił wrażenia specjalnie zmęczonego, może tylko faktem rozregulowania dnia, bo wyjechaliśmy nad ranem kiedy ona zazwyczaj jeszcze śpi.
   Morze, jak to morze. Fajnie, tylko wolałabym więcej posiedzieć na plaży, 20 minut trzęsąc się z zimna, no, co kto lubi... :)




   Wyjazd, pomimo kapryśniej pogody udany, ale nie ma co, wracamy do pracy tnz. codzienności! ;)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Miej olej(ek) w głowie

   Jako amatorka ekologicznych rozwiązań, nie mogłabym obejść się bez tego magicznego płynu. Uzdrawiają, odkażają, poprawiają nastrój, pięknie pachną. Znajdują zastosowanie w wielu dziedzinach życia Ekoprzyjaznej Pani Domu oraz Matki.


   Olejki eteryczne, bo o nich mowa, nie są mi obce od... no, co by tu liczyć, od dawna! ;) Kiedyś korzystałam wyłącznie z ich zapachowych właściwości, dodając do świec i kominków (tych na świecie). Właściwie w nosie miałam, co więcej można z nich wycisnąć, ale teraz zainteresowały mnie ich zalety bardziej i odkrywam je na nowo! Teraz w zastosowaniu dla dzieci, bo do tego zmierzam.
   Przede wszystkim, zaczęło się od olejku z drzewa herbacianego, który jest obowiązkowym elementem wielorazówkowego wyposażenia. Działą bakterio-, grzybo- i wirusobójczo. Dlatego dodaje się kilka kropel do wiaderka/worka na zużyte pieluchy wielorazowe oraz kilka kropel do prania tych pieluch. Ponieważ ładnie pachnie, nadaje tkaninom przyjemny zapach. Poza tym stosuje się w kosmetyce do cery trądzikowej, do odkażania ran. Można używać go nie rozcieńczonego.
   Szukają bezpiecznego środka odstraszającego komary i kleszcze kiedy jechaliśmy an weekend w skałki, na Jurę, pani z ekologicznego poleciła mi olejek lawendowy. To chyba najpopularniejszy olejek, przede wszystkim znany z charakterystycznego zapachu i właściwości relaksujących. Podobnie jak poprzednik działa bakterio-, grzybo- i wirusobójczo, odkażająco, przeciwzapalnie, przeciwtrądzikowo. Stosuje się do masażu, przy przeziębieniu i bezsenności, do relaksacji, odstrasza owady.
   Olejek który bardzo mnie zaintrygował to eukaliptusowy. Kolejny raz te same właściwości, działa odkażająco, bakterio-, grzybo- i wirusobójczo, roztoczobójczo. Niweluje zapachy, leczy katar (inhalacje), stosowany do masażu, do rozgrzewających kąpieli, leczenia oparzeń, odstrasza owady. Należy go rozcieńczyć.
   Olejek sosnowy silnie działa antyseptycznie, lecznicze przy chorobach górnych dróg oddechowych (np. kąpiel z dodatkiem tego olejku, podczas przeziębienia). Działa rozgrzewająco, przeciwreumatycznie, przeciwzapalnie, zmniejsza uczucie zmęczenia i wspomaga układ odpornościowy.
   Chwilowo tyle z moich odkryć olejkowych, ale na tym nie zamierzam przestać... ;) Wykorzystuję w kominku na świeczki, dodaję do nawilżacza powietrza, kąpieli, prania, zamierzam też do kosmetyków własnoręcznie przygotowanych. Wierzę, że sprawdzają się w codziennej higienie i przy dolegliwościach. A Wy, jaki macie do nich stosunek?

środa, 13 sierpnia 2014

Naturalne gryzaki

   Znacie coś lepszego do gryzienia, ssania, ciućkania, co jednocześnie jest nieszkodliwe, słodkie i zdrowe, niż suszone owoce? No, szczerze wątpię... :P Ale może mnie ktoś zaskoczy, śmiało! ;)


   Nie jest to moja autorska myśl stulecia, bo widziałam już takiego maluszka zajadającego bakalie jakiś czas temu. Dla tamtego dziecka to była przekąska alternatywna dla słodyczy, ono (nie znam płci) było już szczęśliwym posiadaczem mlecznego uzębienia. Ignaś, jeszcze nie wstąpił do tego grona, ale cały czas poluje na obiekty nadające się do ciućkania;) 
  

   Pomyślałam, że Księciunio może z powodzeniem zadowalać się bakaliami. W przeciwieństwie do tamtego dziecka, Ignaś ma je tylko ssać a nie jeść. Dlatego wybrałam owoc krojony w największe kawałki, padło na gruszkę! Duże były też plasterki jabłka, ale są cienkie i mogą się kruszyć, a tego nie chcę. Niech kurs odksztuszania zostanie tylko dla zaspokojenia mojej ciekawości, a nie potrzebą w praktyce. Całkiem spore były banany, ale nie te suszone na twarde talarki, tylko jakąś inną metodą i zostają w postaci sporych słupków o lekko gumowatej konsystencji.
   Reakcja na gruszkę była taka: jak tylko poświeciłam mu ją przed oczami, wyciągnął łapki i natychmiastowo załadował do pyszczka! ;)
Polecam!

czwartek, 7 sierpnia 2014

Polskie jabłka dla Ignasia!

   Dla nas to żadna nowość, wspierać rodzimych rolników. Od zawsze kupujemy owoce i warzywa na rynku, a jak się da, to i mięso i ryby. W przygodach z rozszerzaniem diety, zabrałam się za gotowanie! ;)
   Mam już kilka wyśmienitych dań przygotowanych, po porcjowanych i czekających na swoje 5 minut. Część gotuję na parze, ale wtedy muszę i tak dodać wody, więc postanowiłam gotować w wodzie. Nie robię dużych porcji bo potem i tak to czeka, a co to jest ugotować te trochę warzyw czy owoców... :)
   A teraz, zapraszam na pokaz, szef kuchni poleca: jabłko w sosie własnym! ;)










   Komentarze chyba są zbędne. Proporcje wody do jabłek 2 szt. / 1 szkl. wody. Gotuję 10-15 min, aż zmiękną. Później mrożę na tacce do robienia kostek lodu i kiedy potrzebuję wyjmuję tyle kostek ile chcę, a dzięki temu mogę je dowolnie mieszać. Np. marchew + brokuł. 



   Polecam! ;)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

6 miesięcy!

   Proszę Państwa, mój syn ma już... pół roku! :D Tak, tak, to już nie byle co! Połowa brzmi naprawdę dumnie. Gdyby ktoś pytał o szczegóły, to wspomnę, że powinien mieć 4,5 miesiąca.


   Mój Półroczniak waży teraz ok. 8,1 kg, a jego ciało mierzy 70 cm. Choć mieści się spokojnie w niektóre ubranka w rozmiarze 68, to ja lubię zakładać na niego te 74, są luźniejsze, wygodniej się z nimi obcuje. Przy wielorazówka generalnie używa się większych ubranek, przynajmniej my tak mamy. Zwykła pielucha, nie zajmuje tyle miejsca, jest cieńsza i mniej odstaje od pupy.
   Ignaś jada bez zmian, co 3 godziny. Dostaje butelkę z MM wypełnioną do 150 ml, choć zdarza mu się w nocy dostać 180 ml. Mleko to wciąż HiPP Bio Combiotik 1, ale kolejna opakowanie to będzie chyba "2". Ignaś od niedawna (po skończonym 5. mc) dostaje kleik ryżowy i troszkę przetartej marchewki, batata i brokuła. Dostaje jedną porcję dziennie takiego dania. Ale z rozszerzaniem się nie śpieszymy... ;)
   Wielorazówki nosi w rozmiarze - M (zapięte na górne guziki), z wkładkami głównie z mikrofibry. Na noc wkładam dodatkowo mały wkład bawełniany i "suchą pupę".
   Dziecko nam się rozbrykało, całymi dniami ciężko ćwiczy skomplikowane układy choreograficzne ;) Posiada już w pełni dopracowaną technikę przekręcania się na brzuszek, zaczął wyginać mostki, nóżkami tańczy w powietrzu, uczę go przewrotu z brzuszka na plecy. Posadzony w foteliku np. samochodowym, rwie się do siadania.
   Wózek? Ech, nadszedł ten moment! Gondola jest za mała, ale o tym już pisałam, Ignaś przemierza teraz świat w spacerówce.
   Staramy się trzymać schematu dnia i po 19:00 Księciunio leży w łóżeczku z intencją zaśnięcia. Zaczynamy oczywiście od kąpieli, potem mleko i hop, do łóżka. Czytamy bajkę na dobranoc albo, irytując sąsiadów, prezentujemy dziecku nasze umiejętności wokalne. Ignaś od około miesiąca przesypia od 20:00 do 4:00, a od niedawna do 4:45 (jeeeach!), budząc się wyjątkowo punktualnie ;) U mnie w domu, to była normalka, że do ósmej jesteśmy z siostrą w łóżkach i śpimy. Otwierałam szeroko oczy widząc jak długo inne dzieci hasają po domu zanim pójdą spać, ale nawet nie protestowałam, tak byłam przyzwyczajona do tego rytuału. Teraz, zdecydowanie rozumiem o co chodziło moim rodzicom ;) No, oczywiście, o dobry sen dziecka... a przy okazji chwila świętego spokoju rodzica po ciężkim dniu... :P


piątek, 1 sierpnia 2014

Padł

   "To był moment", kiedy Księciunio udał się do Śpiącej Krainy. Jeszcze minutę temu radośnie krzyczał w głos i turlał się po łóżku... ;)







   Uwielbiam patrzeć jak beztrosko śpi... ;)