wtorek, 29 lipca 2014

Rozszerzony Ignaś

   Ignaś który lada dzień skończy sześć miesięcy, od niedawno poznaje nowe smaki i konsystencje. O moim nastawieniu do rozszerzania diety już pisałam, w tej kwestii wiele się nie zmieniło. Ale zacznijmy od początku...

   Taka sytuacja: Księciunio, nieplanowanie przeszedł na wyłącznie MM mając 4,5 miesiąca. Według zaleceń lekarzy i mądrości wyczytywanych z broszur producentów żywności dla dzieci, już wtedy powinnam (ba, nawet 2 tygodnie wcześniej) podać mu pierwszą łyżeczkę. Jenak, jak już wcześniej pisałam, nie jestem wielką zwolenniczką prędkiego rozszerzania... Dlatego poczekałam jeszcze miesiąc. I tak, od niedawna zaczęłam kolejno wprowadzać: kleik ryżowy, marchewkę a już wkrótce pozna smak brokuła. 
   Początkowo zakładałam, że podam mu te pyszności po skończonym szóstym miesiącu, no, ale... Wtedy jeszcze byłam święcie (jak na ateistkę, to może "świecko" ;) ? ) przekonana, że karmienie piersią to jeszcze długo, długo potrwa. Kiedy pokapowałam się, że muszę nieco zmienić plan, postanowiłam nie odkładać wprowadzania nowych posiłków tak jak planowałam.
   Pierwszy posiłek.
Menu: kleik ryżowy na mleku modyfikowanym! - Delikatna konsystencja i jedwabisty smak
   Odmierzam 30 ml mleka modyfikowanego i dosypuję miarkę kleiku. Studzę do temperatury ciała i podaję łyżeczką. 
   Żebyście widzieli minę Ignacego! :D Oczy jak pięć złotych i wyraz twarzy w stylu "no, chyba Cię pogięło...", bezcenne! Ogólnie poszło gładko, zjadł kilka łyżeczek, tych mikro łyczek dla niemowląt. Śmiesznie to wyglądało, po kilku podejściach do pyszczunia otwierał buzię i zasysał zawartość ;) Podawałam mu to wyśmienite danie przez kilka dni, codziennie pomiędzy karmieniem mlekiem.
   Z marchewką zrobiłam tak, że dodałam łyżeczkę przecieru do porcji kleiku. Tak ze dwa dni, i potem już sama tarta marchewka. Nie zjada tego dużo, może te 30 ml, więc jeszcze nie są to dla niego pełne dania. Po posiłku dalej ma ochotę na porcję mleka. Chodzi mi głównie o poznanie smaku i przeciwdziałanie ewentualnej alergii.
   Zakładam, że każde nowe warzywo będę podawać co najmniej kilka dni. Planowałam też, rozszerzanie diety z BLW, ale Ignaś nie siedzi jeszcze samodzielnie więc boję się dawać mu kawałki jedzenia. Jednocześnie chcę żeby choć częściowo posiłki mleczne zastąpiły warzywa i owoce. Dalej chcę korzystać z tej metody, najszybciej jak będzie to możliwe.
   Najbliższe nowe smaki dla Ignasia to będą: batat, kalafior, jabłko. Oczywiście wczytuję się już w ekspozycję na gluten ;)

czwartek, 24 lipca 2014

Kiedy spacerówka?

   Najlepiej, to tak jeszcze przed podstawówką, przed przedszkolem też będzie dobrze. Od pół roku, dziesięciu miesięcy czy od urodzenia, tego nie wiem. Wiek wydaje mi się średnio miarodajny do oceny sytuacji. Za to w mojej świadomości, są trzy przeświadczenia kiedy jest dobry czas żeby odstawić gondolę do schowka i przykleić karteczkę "dla następnego dzidziusia"... ;)



   Kiedy? Kiedy siedzi. W zasadzie nie ma co, najlepiej byłoby ulokować mikro człowieka kiedy już mięśnie pleców są stabilne i na tyle silne, żeby podołać długodystansowemu siedzeniu, albo przynajmniej opieraniu się o siedzisko. Ale! Ale są spacerówki (tak jak nasza) których siedzenie rozkłada się do pozycji zupełnie horyzontalnej, a nieco podwyższone, zmienia kąt widzenia dziecka przy czym jest to tak mały spadek, że nie sądzę aby był niebezpieczny dla pleców i kręgosłupa. Tak mi się wydaje...

   Kiedy? Kiedy nuda. Wózek trzęsie się jak przed wybuchem wulkanu? Ślady małych stópek zobaczyłaś na wewnętrznej (matko! a może nie tylko?!) stronie budki? Poza tym krzyki, piski i inne odgłosy które pierwszy raz w życiu słyszysz? Uciekać nie polecam (nie zostawiaj dziecka bez opieki!), ale uzbroić się w cierpliwość, sorki, dużo cierpliwości. Albo... pomyśleć o spacerówce ;) 
   Każdemu chyba znudziłoby się w końcu patrzenie na naciągnięty materiał albo niebo, materiał, niebo, materiał, niebo... Spacerówka daje więcej możliwości obserwacji świata. To znaczy, tak mi się wydaje, nie testowałam, albo nie pamiętam ;)

   Kiedy? Kiedy żegnamy gondolę. Tutaj właściwie, nie ma już dyskusji. Jeżeli nóżki dziecka zaczęły wystawać z gondoli, albo dziecko układa się w pozycję embrionalną z powodu, hm... braku powierzchni życiowej, musisz przesiąść je na spacerówkę! I właśnie ten powód pchnął nas do podjęcia decyzji o zmianie aranżacji wózkowej...

   Ignaśko od dwóch dni wozi się spacerówką. Jeszcze przed zakupem Mutsy, czytałam o małej gondoli, ale wzięliśmy to na klatę wiedząc, że siedzisko rozkłada się na płasko. Jeszcze jak miesiąc temu, przymierzałam go do niej, widziałam, że trzeba poczekać. Teraz widzę, że jest dobrze, ale przede wszystkim nie mamy już wyboru. Księciunio wyrósł już z gondoli...





poniedziałek, 21 lipca 2014

Spotkanie Blogerek

   ... z Łodzi i okolic, odbyło się w niedzielę :) Było super, Blogerki są naprawdę świetnymi dziewczynami! ;)  Chciałyśmy zapoznać się poza monitorami naszych komputerów. Części udało się dotrzeć z dziećmi i mężami (mówią, że czasami to też dzieci;)).


   Na miejsce spotkania wybrałyśmy fajną kawiarnię - salę dla dzieci - SmyKawka na łódzkim Radogoszczu. Bardzo miła właścicielka bez problemu otworzyła dla nas salę w niedzielę, pomimo, że tego dnia miała być zamknięta. Upiekła pyszne muffinki marchewkowe i ciasto czekoladowe, były ciepłe i zimne napoje, a wszystko w bardzo kuszących cenach.


   Sala jest pełna zabawek, jest dywan i mata dla niemowląt, są stoliki, przed budynkiem jest piaskownica. Oczywiście jest też genialna łazienka. Właściciele innych kawiarni: bierzcie przykład! ;) Jest duża i oczywiście wyposażona w przewijak, są dostępne pieluchy i chusteczki.


   Zaraz obok kącika dla dzieci, siedzą mamy... ;) (Te mamy, niestety nie są stałym elementem wyposażenia)


   Dzieci początkowo trochę nieśmiałe, z czasem się rozkręciły;)



    Spotkanie było ekstra! Mam nadzieję, że będzie więcej! ;) Pierwsze było zapoznawcze, może w przyszłości zorganizujemy coś tematycznego...? Kto wie... ;)

piątek, 18 lipca 2014

ECOlogocznie

   Matko! Tak sobie myślę od czego zacząć, i znowu nachodzi mnie myśl "mniej znaczy więcej"! ;) No tak! Dokładnie, bo im mniej chemii i całej, długiej listy składników tym lepiej... Ta zasada sprawdza się i w składzie żywności jak i w składzie kosmetyków. Szybko się nauczyłam, żeby wybierać te produkty które mają najkrótszą listę na tylnej fasadzie. Ale chcę nauczyć się czegoś więcej, a właściwie więcej chcę zrobić, czyli wprowadzić więcej praktyki w życie... Chcę być bardziej świadoma, czego używam, w końcu muszę dbać o Malucha i świecić przykładem, nie? :)
   Więc zaczęłam od stoiska kosmetycznego w sklepie ekologicznym niedaleko naszego mieszkania, a tam...


   Dlaczego woda różana?

    
  • nawilża, tonizuje, odświeża
  • pięknie pachnie i jest delikatna dla skóry
  • działa przeciwtrądzikowo
  • można dodawać do maseczek, kremów własnej roboty
   Właściwie, kiedy szukałam wody różanej, chodziło mi o spożywczą, a nie kosmetyczną... ;) Ale słyszałam już, że świetnie sprawdza się w kosmetyce i chciałam wypróbować. Skoro mogę stosować coś naturalnego zamiast chemii, czemu nie? Faktycznie, pięknie pachnie i daje uczucie świeżości, zobaczymy jak na dłuższą metę się sprawdza...



   Dlaczego szare mydło?
  • jest antybakteryjne i hipoalergiczne
  • świetnie odplamia
  • zwalcza szkodniki z roślin, nie obciążając ich (20 dag mydła / 1 l wody, opryskiwać codziennie przez 1-2 tygodnie)
   Szarym mydłem można spokojnie wywabiać plamy z dziecięcych ubranek bo nie uczula delikatnej skóry. Moje ubrania też już nie razy uratowało. Zawsze polewam plamę zimną wodą (ciepła utrwala plamy) i pocieram mydłem, zostawiam na jakiś czas i później spłukuję. Potem piorę z pralce z innymi rzeczami. Przepieram nim też zabrudzone pieluszki i wykłady wielorazowe, odplamia i działa antybakteryjnie - idealnie.

wtorek, 15 lipca 2014

Dziecko, festiwal i Płock

   Pierwszy wakacyjny wyjazd z rodziną! Wow! To w końcu się stało;) Tak, byliśmy już w Warszawie całą gromadką, ale wtedy był jeszcze rok akademicki. Teraz bez projektów, egzaminów, sesji... Na zupełnym luzie wyjechaliśmy w piątek w stronę Płocka. Nieprzypadkowo akurat tam się wybraliśmy, jak co roku zaliczamy tamtejszy Reggaeland. W zeszłym roku jako początkująca ciężarna pamiętam jak bałam się czy wibrujący bass mi nie zaszkodzi ;) 
   Tegoroczny wypad był zdecydowanie inny niż dotychczasowe, Ignaś na pokładzie więc Tata na koncerty a my raczej na... Płock.


   Pomimo dużej popularności imprezy, bez większych trudności znaleźliśmy miejsce w hotelu "Płock". Szału nie było, ale wszystko czego potrzebowaliśmy - tak. No, może czajnik by się przydał w pokoju... Wstawiono nam łóżeczko dla dziecka, ale Ignaś spał z nami. W łazience był prysznic, więc te dwa razy umyłam go takim mini ręczniczkiem (myjką). 



   Jak widać Księciunio poczuł wakacyjny luz ;)


   Ja również... ;)



   Zabraliśmy ze sobą termos w którym mieliśmy przygotowany wrzątek na mleko, sprawdzał się znakomicie. Nie musieliśmy kombinować na spacerach czy prosić o niego w knajpkach.

  Oczywiście nie daliśmy się zwariować i kiedy muzyka grała jeszcze nie tak głośno, że mogłoby to przeszkadzać naszemu Amantowi, wybraliśmy się całą rodziną na teren festiwalowy. Mnóstwo znajomych, pozytywna atmosfera i humorzasta pogoda, wreszcie poza domem!


   Towarzyszyli nam znajomi z kilkulatką, więc szukaliśmy atrakcji dla najmłodszych wspólnie. Ignaś nie kumał ani surykatek, ani lwa, ale pierwszy wypad do ZOO ma zaliczony! ;)


   A Wy, pamiętacie swoje pierwsze wakacje z dzieckiem? ;)

piątek, 11 lipca 2014

No, Misiaczku...

   Są takie rzeczy dla milusińskich, na które wystarczy spojrzeń... i natychmiast chcesz je mieć! Dla siebie, najlepiej! ;) Jak patrzę na takie słodkie, drewniane domeczki dla lalek... Ech... następna będzie córa! ;) Wśród tych cudów, absolutnie podbijają moje serca gadżety i gadżeciki hand made. Oprócz tego, że są unikatowe, czuję w nich pasję... Może sadzę tak dlatego, że sama działam dłońmi w wolnych chwilach (czyli, jak się domyślacie - rzadko...), ale nie da się zaprzeczyć, że coś w tych rzeczach jest...! ;)
   Chyba Was nie zaskoczę, kiedy napiszę, że Ignaś ma swoje handmade'owe zabawki :) Choć bardzo się upierałam, żeby nie kupować pluszaków, bo dostał sporo zabawek z okazji narodzin. Wybraliśmy się na organizowany w Łodzi raz na kilka miesięcy bazar "Towary", tam natrafiłam na kilka stoisk z gadżetami dla dzieci, ale szczególnie przypadły mi do gustu dwa cudeńka!
   Tak, oto, Ignaś stał się posiadaczem dwóch uroczych pluszaków z okazji Dnia Dziecka! Jeden, to fantastyczny cienki miś, roboczo nazwany przez nas Panem Guziczkiem. Gdy go kupiliśmy, wzrostem dorównywał Ignaśkowi;) Małe rączki z łatwością chwytają kończyny miśka i tym sposobem Pan Guziczek fruwa po całym łóżeczku. Ten uroczy Pan to dzieło Lollishop :)



   Drugi przyjaciel to metkowiec słonik. Ten to ma przekichane! ;) Jest mniejszy od misia, wszędzie się mieści, zabieramy go wychodząc z domu, Ignaś ma świetne zajęcie. Szarpie materiał, za metki, wkłada do swojej małej paszczy. Jest notorycznie obśliniony, ale przecież komu by to przeszkadzało... ;) Urocze zwierzątko kupiłam na stoisku Pateruska.


   Czyż nie są wspaniałe?! ;)

   Post niesponsorowany. Po prostu uwielbiam te rzeczy! ;)
  

wtorek, 8 lipca 2014

Tego dnia się nie zapomina

   Bo czy któraś z Was, zapominała o dniu w którym dowiedziała się, że zostanie mamą? I tak nie uwierzę, jeżeli ktoś powie mi, że tak! ;)


   Dla niektórych bardzo wyczekiwana chwila, dla innych strach i problem, ale zawsze to dzień w którym zmienia się postrzeganie całego świata i swojego życia:) Dla mnie - wielka nadzieja. Dobrze pamiętam rozczarowanie, kiedy kilka dni wcześniej test wyszedł negatywny. Nie zmyliła mnie intuicja, czułam, że coś jest inaczej! 
   Dokładnie rok temu, dowiedziałam się o ciąży i dokładnie pamiętam jak płakałam ze szczęścia. Mój mąż, z którym byliśmy po ślubie ledwie 3 tygodnie był tak samo szczęśliwy, ale wiadomo, chłopaki nie płaczą... ;) Rodzicom powiedzieliśmy jeszcze tego samego dnia, po południu umówiłam się na wizytę u lekarza. A dalej, same wiecie...
   Kurcze, aż rok i tylko rok! Mam wrażenie, że minęła wieczność... ;)

piątek, 4 lipca 2014

Pięć miesięcy

  Na wstępie, chciałam Wam bardzo podziękować za słowa wsparcia pod ostatnim postem. Dodały mi otuchy i pocieszenia, już lepiej rozumiem sytuację i wkrótce, mam nadzieję, całkiem się z nią pogodzę. Dzięki, jesteście wspaniałe!

  Za nami już prawie pół roku, no, jeszcze miesiąc, ale już prawie... Aż trudno uwierzyć... :) To niesamowite jak bardzo stał się teraz aktywny, skoro jeszcze 2-3 miesiące temu przesypiał całe dnie.


   Ignaś który powinien kończyć dopiero 3,5 miesiąca, waży obecnie 7 kg, a jego wzrost to 66 cm. Coraz dłuższy ten nasz Królewicz:) Ale przez ostatni miesiąc nie podrósł na tyle żebyśmy musili wymieniać garderobę, nadal nosi branka w rozmiarze 68.
   Synek jada regularnie co 3 godziny, niestety... już tylko MM :( Jedna porcja to 150 ml, choć producent mleka podaje, że w tym wieku powinien wypijać 180-210 ml na porcję. Nie przejmuję się tym, wystarcza mu 150 ml, przybiera całkiem - całkiem, więc nic na siłę... Mleko dostaje bez zmian HiPP Bio Combiotik. Ignacio nadal nie ma rozszerzonej diety i jego wyłącznym posiłkiem jest mleko.
   W kwestii pieluszek również nic się nie zmieniło. Używamy wielorazówek w większym rozmiarze, czyli - M (zapięte na górne guziki), i dalej nie stosujemy przy tym kremów na odparzenia.
   W ostatnim miesiącu dopadły go aż dwa skok rozwojowe. Niestety, ten pierwszy okazał się morderczy dla karmienia piersią, ech... Ale nie tylko zasiały spustoszenie, Ignaś w ostatnim miesiącu naprawdę się rozkręcił. Gada jak nakręcony, poznaje możliwości swojego gardła i sam się dziwi z odgłosów jakie wydaje. Poznaje możliwości swojego ciała, gibie się na wszystkie strony, jest mega aktywny, wesoło z nim mamy! ;) 
    Mamy wypracowany swoją regularną zabawę połączoną z gimnastyką. Układam go przed sobą na łóżku, ćwiczę z nim rozciąganie i przekręcanie się na brzuszek, które idzie mu coraz sprawniej. Z innych, nowych umiejętności to sięganie po zabawki kiedy leży na brzuszku. Śmiało porusza rączkami w pozostałych pozycjach i obsesyjnie wkłada je do buzi, ale rączki w końcu się nudzą. Bez przerwy próbuje wsadzić do ust co tylko jest w zasięgu rąk, najczęściej ofiarą padają śliniak, pieluszka lub zabawki;) Nie wiem do końca, jaki ma to związek z tym pakowaniem wszystkiego do paszczy, ale ślini się przy tym na potęgę! Może to z powodów higienicznych, organizm tak reaguje, a może to zapowiedź ząbkowania... br!
   Choć jest  już bardzo aktywnym gagatkiem, to zdarza mu się przyciąć drzemkę w ciągu dnia, zwykle traw to 30-60 min i dzieje się ok. 3 razy dziennie.
   Ignaś jest coraz dłuższy ale nadaj wozimy go w gondoli, choć powoli przeczuwam koniec tej współpracy. Prawdą jest, że gondola Mutsy nie należy do największych, a mnie zależy, żeby nie forsować jego kręgosłupa, więc jak najdłużej będziemy z niej korzystać.