Odnoszę wrażenie, że nasza przygoda, a właściwie moja, z całodobowym wiszeniem na laktataorze i godzinami spędzonymi na nieudolnych próbach przystawienia już nigdy się nie skończy. Nieprzespana ani jedna noc od 4 tygodni, na żadnej młodej matce nie zrobi wrażenia. Ale to odciąganie mnie wykończy...
Czuję się wykończona, fizycznie i emocjonalnie. Walczę w sobie, bo wiem, że nerwy i fatalny nastrój pogarszają sytuację, ale to trudne, nie dać się tym emocjom kiedy sprawy idą tak kiepsko. Ile ja bym dała, żeby ta sytuacja się wyklarowała... Bo już gorzej być nie może.
Opcje są dwie; Mały nauczy się jeść z piersi, nie będę musiała już podpinać się całodobowo do "traktora", nie będzie już mieszanek i przygotowywania, nie będzie butelek (albo przynajmniej nie będzie tego wszystkiego w takiej ilości jak teraz). Albo, Ignaś zostanie na butelce i MM, "nie będę musiała już podpinać się całodobowo do >traktora<", moja mała ilość pokarmu w końcu zaniknie, nie będzie nerwów, depresji, (naszego) płaczu i godzin prób przystawiania. Czyli... może być tylko lżej. Dla mnie i dla Ignasia, opcje nie są sobie równe, jedna jest zdrowsza dla Maluszka, druga może wygodniejsza (karmienie przez obojga rodziców).
Troszkę podniosłoby mnie na duchu gdyby laktacja wzrastała, zamiast maleć. Pomimo powrotu do Medeli która skłonna była wycisnąć ze mnie więcej, nie widać wzrostu do tej wcześniejszej trzydziestki (ml). Nic nie zmienia częstsze odciąganie, sumarycznie jest tak samo.
Troszkę podniosłoby mnie na duchu gdyby laktacja wzrastała, zamiast maleć. Pomimo powrotu do Medeli która skłonna była wycisnąć ze mnie więcej, nie widać wzrostu do tej wcześniejszej trzydziestki (ml). Nic nie zmienia częstsze odciąganie, sumarycznie jest tak samo.
Tak jak pisałam w komentarzach do poprzedniego posta, gdyby mleka w piersiach było więcej, mogłabym próbować karmić z kapturkami. Ale jak powiedziała doradczyni, mleka jest mało i kiedy brodawka nie jest do końca wciśnięta do kapturka, zanim on zassie na tyle żeby mleko(pierś) wypełniło cały kapturek i później poleciało do jego buzi, on już jest zmęczony ciągnięciem, robi się nerwowy i z dalszych prób nici. Więc, próby przystawienia pozostają tylko w opcji piersi saute, a tu z kolei problem wsadzenia miękkiej brodawki do ust --> notoryczne wypluwanie i zbyt płytkie łapanie jej.
I co tu robić? :-|
Aktualizacja: Właśnie zamówiłam Medelę Calmę, będziemy działać!
Ja Was cały czas podziwiam i mocno kibicuję. Zgłębiam temat teoretycznie. Wiem, teorii masz na pewno dość i żadne nie działają. Wpadł mi taki artykuł w łapki i jak przeczytałam o odruchu oksytocynowym, to pomyślałam o Tobie. Piszą, że zdenerwowanie, niepewność i inne złe emocje hamują laktację. Łatwo mówić: "odpręż się", heh, ale co, może w ramach eksperymentu?
OdpowiedzUsuń(http://pediatria.mp.pl/karmieniepiersia/show.html?id=90872)
Współczuję, że przez to przechodzisz..nie wyobrażam sobie co kobieta czuje w takim momencie i trzymam mocno za Ciebie kciuki, zupełnie nie wiem co ja bym zrobiła w takim momencie.
OdpowiedzUsuńhttp://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Też nie wiem co Ci radzić, nie znam się, nie dotarłam jeszcze do tego etapu i nie wiem co zrobiłabym ja. Trzymam za Was kciuki, cokolwiek nie postanowisz, na pewno jakoś to będzie! x
OdpowiedzUsuńJa miałam ten sam problem. Nie udało mi się nauczyć maluszka jeść z piersi, ale nie miałam problemów z utrzymaniem laktacji. Po pierwszych dwóch tygodniach dałam sobie spokój z próbami przystawienia, bo wolałam spokój mój i maluszka. Nie na darmo się mówi, że laktacja jest w głowie i od niej zacznij. Zastanów się najpierw czy nie potrafisz przystawić maluszka, bo maluszek nie chce, czy są jakieś problemy fizyczne (np problem z wędzidełkiem). Jeśli to kwestia tylko właśnie wędzidełka, zrób z tym porządek. Możesz też karmić swoim odciągniętym mlekiem (ja karmiłam tak na pełny etat przez 3 miesiące a są kobiety co tak karmią nawet i rok). Dużo pij. Herbatki na laktacje to też dobry pomysł. Masuj piersi. I myśl pozytywnie. Myślenie zdecydowanie pomaga :-).
OdpowiedzUsuńJeśli potrzebujesz rady w sprawie odciągania laktatorem, to z chęcią pomogę :-)
Nic nie zrobisz. U nas taka sama sytuacja. Odciagam i podaje z butli. Mala ilosc pokarmu uzupelniamy sztucznym mlekiem. Nie ma innego wyjscia.
OdpowiedzUsuńMakola a szukałaś pomocy? Na fejsie jest taka strona "Karmiące cyce na ulice" i tam jest pełno pozytywnych dziewczyn, które chętnie Ci pomogą (w tym doradczynie laktacyjne i z tego co zrobiłam to zapłacisz tylko za telefon ;) ). No i co ważniejsze, większość z nich też tak walczyła i się załamywała, a mimo to się udało, więc może podniosą Cię na duchu?
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/profile.php?id=217536521602719&fref=ts
Mail napisałam.
OdpowiedzUsuńSzczesliwa Mama to szczesliwe dziecko. Ja podawalabym MM I tyle. Ty jestes sflustrowana, niewyspana, zla, smutna... I po co to wszystko? Butla w ruch... ty wiesz najlepiej co dla Was bedzie najlepsze... trzymam kciuki za jakakolwiek decyzje jaka podejmiesz...
OdpowiedzUsuńWitam, mam nadzieję, że karmienie Was jednak nie wykończy. Powinnaś być z siebie dumna, że tak walczysz o mleko. Wiem, że nie jest łatwo. Sama na początku w chwilach kryzysu chciałam zakończyć tą cała laktację. Ale się zawzięłam. I myślę, że Wam też się uda. Trzymam kciuki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie po prostu za bardzo chcesz, za mocno się wkręcasz. Wyluzuj. Nie czytaj w necie. Zbierz jedzenie, zbierz picie, ksiązki, komórkę, aby sobie w grę pograć, legnij do łóżka na parę dni z dzieckiem u piersi. Jak stresujesz się, stresujesz dziecko. Jak jesteś zestresowana, to dziecku trudno pić. Emocje i spięcie rodzica dziecko wyczuwa od chwili narodzin. Dlatego często płaczący u rodzica noworodek zanoszący się od krzyku uspakaja się na rękach spokojnej osoby. Nie każdy płacz dziecka jest z głodu.
OdpowiedzUsuńCzytałaś Język niemowląt? Super spojrzenie na mieszkanie z perspektywy dziecka, gdzie ze świata cichego, ciemnego, stonowanego, gdzie nie było pragnienia, zimna, ciepła, krzyku dostajemy się do jasnego świata pełnego hałasu, nieznanych dźwięków, ludzi i nieznanego głodu w brzuszku. Warto poczytać chociażby dla tego momentu, by wczuć się w dziecko i go zrozumieć.
Dla mnie sukces karmienia to: nie mieć w domu mieszanki (żadnej!!!!!!!!) i chcieć. Nie, że wiem, że mam wyjście awaryjne, bo w piersiach stwierdzam, że nie ma pokarmu bo się skończył, ale mam w szafce. Odwrotnie, wiem, że nic nie mam więc muszę nakarmić dziecko i pokarm będzie!
Ile razy miałam wrażenie, że w piersiach nic nie mam, że są puste i miękkie. Kiedy nie mogłam nic odciągnąć. Gdybym była autorką jednego z wielu blogów jakie czytam, to od razu by była notka, że nic tam nie ma, że głodzę dziecko, bo denerwuje się bo sro i owo, że daję mm bo po nim dziecko zaśnie i będzie spać i będzie szczęśliwe. Też mi argument o śnie...
Wrzuć na luz i myśl, będę karmić, to jedyny pokarm, jaki podam swojemu dziecku. Tak natura to ukształtowała. Po to w procesie ewolucji mamy piersi. Tak dziesiątki wieków karmiono dzieci i nagle w XXI wieku jest to problem większości matek. I tego za nic nie mogę pojąć. Bo o tych 2% kobiet, które nie mogą karmić, nie piszę.
Ale trudno karmić, jak w necie tyle kobiet krzyczy daj mm, nie wysilaj się, nie stresuj. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko? A dla mnie szczęśliwa mama to ZDROWE i szczęśliwe dziecko.
Jestem dumna i szczęśliwa, że karmię piersią. Że starszego syna kilkanaście lat temu karmiłam przez blisko 2 lata. I że drugiego karmię od 10 miesięcy i syn jest cycoholikiem. I że mam zdrowe dzieci. Warto dla nich być niewyspaną, zmęczoną. Bo to minie. Dzieci tak szybko rosną. A pokarm mm ... jeżeli ktoś twierdzi, że mleko tworzone z mleka krowy jest dobrym mlekiem dla naszego dziecka .... niech tak komuś będzie.
Czy poddałabym się na Twoim miejscu? Nigdy, nie ze swoim charakterem. I Tobie życzę sił do walki.
Bardzo, bardzo rzadko laktatorem jesteś w stanie pobudzić odpowiednią laktację. Trzeba mieć żywy organizm, dziecko, jego ciepło, rączki, jego utkwiony wzrok. A tak ... to tylko nienawiść można nabyć do laktatora. Ja walczyłabym o karmienie z piersi. Zmianę butelki z której dostaje na taką, z której leci porównywalnie trudno jak z piersi.
PS. od 10 miesięcy nie przespałam żadnej nocy, ale nie narzekam bo syn jest absolutnym cudem wartym wszystkiego :)
To nie jest takie proste.
UsuńPrzy obu synach byłam bardzo zafiksowana na karmieniu piersią, ale z drugim synem się nie udało. Też byłam przemądrzała po pierwszym synu, też mówiłam: "piersi są od karmienia! Jednej z drugą pewnie się nie chce karmić i wymyślają sto wymówek, żeby przejść na mm!" I dostałam swoją karę z drugim synkiem.
Wstrzymywałabym się z takimi kategorycznymi osądami. To, że Tobie się udało, nie znaczy, że wszystkim się musi udać. A u matki, która walczy, ale jest wykończona, takie komentarze powodują tylko tym większe wyrzuty sumienia, że jest złą matką, bo nie karmi.
I to nieprawda, że rzadko laktatorem można pobudzić odpowiednią laktację. Owszem, można - synek dostawał mój pokarm dzięki laktatorowi przez 8 miesięcy. TYLKO dzięki laktatorowi. Więc co najwyżej możemy powiedzieć, że "na ogół" laktator to za mało - ale może akurat w tym przypadku to stwierdzenie się nie sprawdzić.
Do teraz - a nie karmię (a raczej nie podaję mojego pokarmu) od 3 miesięcy, mam ogromne wyrzuty sumienia i ogromny żal, kiedy widzę matkę karmiącą piersią.
Nie wszystko zależy od nas.
A miłość płynie z serca, nie z piersi.
Jeszcze dopisek: a tak prawdę mówiąc, to pojęcia nie mamy, czy nasz pokarm jest dla dziecka najlepszy. Mieszanki są przebadane w labotoriach, produkowane pod kontrolą, itd. A skąd wiemy, co z naszego pożywienia przenika do mleka? Jakie konserwanty, jaka chemia? Tego nie jesteś w stanie wyeliminować...
UsuńJestem ogromną zwolenniczką karmienia piersią, tylko doświadczenie nauczyło mnie, że niestety, to nie działa na zasadzie: "jeśli chcesz karmić, to będziesz".
Podobnie jak zasada: "niemowlęcia nie da się zagłodzić". Owszem, moje dziecko umarłoby z głodu/odwodnienia, jeśli karmiłabym go "na żądanie". A jedynym problemem zdrowotnym był epizod żółtaczki po narodzinach.
Madlene, już nigdy mój syn nie otrzyma tak zdrowego pokarmu, jak dziś z mojej piersi. Tak naturalnego i zbliżonego do natury. Nie mam najmniejszych wątpliwości.
UsuńWidzisz, byłam tak wredną matką, że mój syn nie miał wyboru jaki pokarm wybrać, bo dostawał tylko jeden z piersi, mimo że teraz byłam po cesarce i pieruńsko bolało i całe tygodnie zginało mnie z bólu i wstawać nawet nie mogłam. Właśnie w tym momencie 10 miesięcy temu byłam cięta w pośpiechu. Po prostu innego mleka nie dostał. I wcale powrót do karmienia nie był dla mnie łaskawy i bez perypetii, bólu, zapaleń piersi, kapusty i paracetamolu. Ale po iluś tygodniach minęło.
A jedzenie - każdemu polecam sprawdzać skład i eliminować syf w jedzeniu. Dla nas, dla naszego zdrowia. Obyśmy jak najdłużej mogły dla naszych dzieci żyć w zdrowiu.
Oczywiście, że miłość płynie z serca. Zgadzam się w 100%
I ogromnie jestem za fachowym personelem w szpitalu, który pomaga w laktacji. A tam gdzie rodzilam ... szpital wojewódzki w dużym mieście nie mieli ani laktatora, ani nakładek, ani pomocy dla młodych matek. Za to mieli dużo buteleczek z przygotowanym mm dla dzieci ... i wody z glukozą. wrrr
Rany, ale elaborat mi wyszedł. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie i tak już jesteś wygraną :) Trzymam kciuki za podjęcie najlepszej dla Ciebie, Ignasia, dal Was decyzji.
OdpowiedzUsuńJeżeli jednak postanowisz sobie odpuścić kp to powiem Ci jedno: Młody był karmiony piersią przez 3 miesiące potem przeszłam na butelkę i wróciłam do świata żywych :-) Mogę więc powiedzieć, że Młody jest wykarmiony mlekiem modyfikowanym - i jest zdrowy jak rybka, ma fantastyczną odporność, nie ma żadnych alergii pokarmowych, jest szczupły i rozwija się podobno ponadprzeciętnie (zwłaszcza pod względem mowy). Więc te straszliwe opowieści o otyłych, chorowitych i ociężałych umysłowo dzieciach po mm mogę sobie wsadzić między bajki.... POWODZENIA!
OdpowiedzUsuńJa powiem tak, jeśli pokarmu nie będzie nie miej sobie tego za złe. Jak miał 4 miesiące przeszłam na mm choć pokarmu miałam to go odstawiłam. Mały jadł 2 godziny cyca robił 30 minut przerwy (na spanie) i spowrotem do cyca. Od 3 nad ranem nie przysypiał po jedzeniu. Byłam koszmarnie wykończona, przez co znienawidziłam karmienie piersią. Ciężko było głównie przez to wyczerpanie, nieprzespane noce, a i w dzień łatwo nie było bo z cyca sobie smoczek zrobił. więc mm dokarmiałam w dzień żeby mieć choć godzinę wolnego(wiadomo że tzeba sprzątać, prać itp.) Jak zaczęłam mu mm podawać już całą dobę to dwie pobudki w nocy na mleko to nie to samo co siedzenie całą noc. Drugi syn jadł 5 minut spał 3-4 godziny i chyba tylko dla tego wytrwałam 10 miesięcy gdzie później sam się odstawił.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za ciebie i medelę. Ale jeśli nie dasz rady to wiedz że mm nie jest złe :)
Poczytaj o metodzie 7-5-3 odciągania mleczka, ponoć nie jednej mamie rozkręciło ładnie laktację.
przykre ;(
OdpowiedzUsuńU nas podobna historia była. Laktator stał się moim wrogiem, w nocy zamiast spać siedziałam nieprzytomna na schodach i odciągałąm odciągałam, odciągałam...
OdpowiedzUsuńByłam sfrustrowana i nieszczęśliwa. Bardzo jednak chciałam by Toto pił moje mleko- bo najzdrowsze.
W końcu kiedyś przyszła do nas położna, zobaczyła pewnie jak wyglądam i powiedziała mi, że najważniejsze jest jedno- bym ja i Toto była szczęśliwa i spokojna. I że mm to nie jest zło.
Po jej wizycie zaczęłam wypytywać koleżanki i rodzinę czy ich dzieci (karmione mm) są zdrowe, normalne i dobrze się rozwijają:D haha
Każdy odpowiedział, że tak.
Dlatego zdecydowałam się przejść na mm i odstawić w końcu nieszczęsny laktator.
No i to było to:) Ja się uspokoiłam, Toto się nie denerwował, tata też mógł karmić.
Toto ma się dobrze, mimo, że na mm był tylko 3 tygodnie.
Życzę Ci kochana byś podjęła decyzję, która Was uszczęśliwi i pozwoli Ci przeżywać każdy dzień spokojnie, bez stresu i nerwów.
Każde rozwiązanie jest dobre. Więc głowa do góry:)
Makola, pamiętam moment, w którym przeklinałam wynalazcę laktatora ;-) Myślałam - gdyby nie on, to już bym przeszła na mm i psychicznie bym odetchnęła. Ale laktatory są i do Ciebie należy decyzja, czy jeszcze dasz radę pociągnąć. Wierz mi, rozumiem Cię i Twoją frustrację, przeszłam to samo...
OdpowiedzUsuńMocno trzymam za Was kciuki. Fakt stres, frustracja nie wplywaja dobrze na laktacje. Dzielna i silna jestes, ze mimo wszystko probujesz.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! a ja mocno wierzę, że dacie radę...
OdpowiedzUsuńja bym jeszcze radziła skonsultować się z innym doradcą laktacyjnym. Bo sposobem najlepszym na pobudzenie laktacji, prócz diety i herbatek, jest rozgrzewanie, relaks i jak najczęstsze przystawianie, a laktator bywa pułapką... u mnie początkowo mleko ściągało się świetnie laktatorem, ale tylko ręcznym, Medela sobie nie bardzo radziła. Później pożyczyłam Tufi Spectra 3 i to był hit, ale jakieś 2 miesiące temu, jak chciałam odciągnąć bo wychodziliśmy, po 1,5 podłączenia na max było może 15 ml... następnym razem jeszcze mniej. A mleko jest, skoro Zocha się najada. Myślę że naprawdę pełne wyciszenie i częste przystawianie Ignasia może pomóc... organizm matki słucha dziecka i jego potrzeb, a z reagowaniem na maszyny bywa bardzo, bardzo różnie...
a przede wszystkim - nie zadręczaj się
powodzenia, mocno wierzę że przetrwacie ten ciężki czas
podziwiam Cię.
OdpowiedzUsuńbardzo wytrwałą jesteś.
Wiesz, nawet jeśli te 30 ml ? dasz dziecku to dajesz to, co takie cenne. Nie mniej wyrzutów. Wiesz jaka u mnie była sytuacja też się zaparłam dałam sobie czas i wyszło tak, że i tak dokarmiam mm i wiesz co? Teraz jak odpuściłam to zaczynam odkrywać inne miłe i przyjemne aspekty macierzyństwa niż wiszenie między laktatorem a pół przytomnym dzieckiem na cycku przez całe dnie i noce i jego płaczem. Jesteś mega wytrwała !
OdpowiedzUsuńAh znam ta walkę o laktacje bardzo dobrze. Ale na szczęście u nas ze ssaniem nie bylo problemu . Tylko pytanie w głowie jak ona się najada skoro laktatorem ledwo sciagam setke z dwóch piersi a kolezanka z bloku obok 180 wyciaga z jednego... i tak od jednej butelki na noc doszliśmy do czterech. Ale takie jest życie wybór należy do ciebie
OdpowiedzUsuń