Kamienie idą w ruch, a właściwie podskakują klawiatury pod roztrzęsionymi dłońmi matek. Jest ostro, są wyzwiska, oskarżenia i wykrzykniki. Dwa fronty, a po każdej stronie podburzone zawodniczki zawzięcie trzymające swojej racji. Pot z czoła. Zakładają fora, grupy, dyskusje... a o co im właściwie chodzi? O mleko! To mleko niezgody!
Laktaterror. Tylko ja się pytam; czyj jest ten terror... Bo właściwie to sprawa bardziej złożona. Otóż oczom swym nie wierzę, kiedy czytam jak to matki matkom potrafią być wrogiem. Zawsze wydawało mi się, że tu więcej jest wspólnego, niż tego co dzieli. Ale przekonałam się, że nie.
Po jednej stronie barykady matki piersią karmiące, czyli te do których grona niezmiernie (ponad wszystko niezmiernie!) chcę dołączyć i mocno wierzę, że jeszcze mi się to uda. Nie można im zarzucić ściemniactwa, bo prawdą jest, że najzdrowszym i najlepszym pokarmem dla maluszka jest mleko matki. W wersji prosto z cyca albo z butelki, jeżeli nie można inaczej. Chociaż koncerny mleko twórcze chcą nam wmówić, że wystarczy 6 miesięcy do spełnienia mlecznego obowiązku, owe matki wybierają długie karmienie, często towarzyszy temu bardzo świadome wprowadzanie następnych pokarmów. Z całą tą piersio-teorią kompletnie się zgadzam i podpisuję rękoma a nawet stopami się podpiszę. Ale...
Po drugiej stronie barykady są matki butelkowe (MM), które z różnych przyczyn nie są w stanie karmić piersią. Na marginesie: słyszałam również o matkach którym po prostu nie chciało się karmić piersią, bo "dieta karmiącej" albo "obwisłe piersi". Czasami problem pojawił się już na samym początku a z powodu braku fachowej pomocy, np. w szpitalu czy od położnej, nie poradziły sobie z tym tematem.
Nie oceniam, bo jak życie mi pokazało, nie ma tak, że chcieć to móc. Kochane, gdyby tak pięknie to działało to ja bym już od dawna nie pamiętała jak butelka wygląda. Uwierzcie mi, że robię wszystko co tylko w mojej mocy żeby przestawić Ignaśka na naturalne karmienie ale idzie nam cholernie mozolnie, końca nie widać i w zasadzie, ciężko mi ocenić czy nam się uda. Wierzę, jasne, tli się we mnie nadzieja, w przeciwnym razie rzuciłabym tą szarpaninę w kąt i narobiła większego zapasu mieszanki. Ale ja ciągle tkwię gdzieś pomiędzy, chcę żeby jadł z piersi ale nie przeskoczę tego i muszę podawać mu MM. [Jeżeli ktoś uważa inaczej, że obyłoby się to przestawiania bez MM, zapraszam do dyskusji mailowej;)]
Z jeden strony myślę sobie, że łatwo jest krytykować karmienie MM, kobietom które nie miały wielkich problemów z przystawieniem dziecka (bo z opowieści zakładam, że te mniejsze zawsze gdzieś się tam przyplątują). Bo jak tu nie karmić piersią skoro dziecko samo rzuca się łapczywie na pierś a mleka jak w cysternie..? A z drugiej strony, wydaje się czasami, że matki (butelkowe) też za mało walczą o to karmienie spoczywając na laurach bo przecież tyle dzieci dostaje MM i nic im nie jest. Sądzę, że przysłowiowa wina, czy właściwie racja, leży gdzieś pośrodku. W czasach gdzie dostęp do wiedzy nt. właściwego żywienia niemowląt i dzieci jest nieograniczony, chyba oczywiste co jest najlepsze i najzdrowsze. Powody dla których matki karmią tak czy inaczej są różne, nie zawsze wynikające z ich chęci. Ważne jest, żeby się wspierać a nie obrzucać jadem. Po to mamy ten cały internet żeby szukać i udzielać wsparcia, co nie ;) ?
Ważne, żeby robić to co uważamy za słuszne bo wtedy nie czujemy się winne i nie szukamy usprawiedliwienia czy akceptacji. Po co to szukanie zaczepki u tych drugich? Nie kumam. Bo ja Wam powiem co robicie źle! A mnie lekarz powiedział że to wcale tak nie jest! A moje dziecko to...
Apeluję! Tak jak mnie matka powtarzała, tak ja jako matka też Wam teraz powiem: bądź mądrzejsza. Naprawdę, teksty które czytam na forach, blogach, portalach czy grupach fejsbukowych, kompletnie do niczego nie prowadzą. To tylko sztucznie napędzana... mleczna wojna.
zgadzam się w 100%!!! a Ty jesteś dla mnie niesamowita i powinnaś być wzorem dla innych :) I właśnie Ty moim zdaniem, przez to, że jesteś pośrodku, ale i nie spoczęłaś na laurach - masz największe prawo i największą możliwość obiektywnie się wypowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńTeż mi to ciężko zrozumieć.
OdpowiedzUsuńMatka Matce wrogiem :(
Czasem się sypią takie komentarze, że czytasz i nie wierzysz. Nie pojmuję jak można się obrażać na wzajem ze względu na to jak się karmi dziecko.
Buziaki :*
Och, ja byłam pierwszą orędowniczką karmienia naturalnego i mnie los spłatał figla, że się nie udało. Teraz karmię piersią i dokarmiam MM i byłoby wygodniej przejść na MM, bo każde karmienie trwa godzinę lub półtorej: cyce i to oba w sumie 40 min lub więcej plus odbijanie plus butelka. A sama butla? 15-20 min i po krzyku i też wierzę, że się uda jeszcze przejść na samą pierś. Nie zawsze chcieć to móc- to samo powiedziała mi mądra położna. A dyskusji na ten temat nie podejmują i staram się nie przejmować "dobrymi radami" zewsząd, których dostaję tysiące. Trzeba robić po swojemu, masz świętą rację.
OdpowiedzUsuńJa na ten temat się nie wypowiadam i nie wypowiem, bo gdy coś powiem (boże jak to głupi brzmi) to mam świadomość, że rozpęta się wojna. Ale powodzenia Ci życzę w piersiowej sprawie. Nie poddawaj się.
OdpowiedzUsuńhttp://cytrynkowy-swiat.blogspot.com/
Kazda Matka ma swiadomosc wyboru. Jedne podaja cyca, inne karmia MM. Niedlugo bedziemy sobie w majtki zagladac.. to kazdej kobiety indywidualna sprawa. Karmilam piersia, karmilam MM. Irytuje mnie zawziecie Matek Cyckowych, wkurza mnie ciagle dogadywanie I wymadrzanie sie... MM jest mlekiem wygodnym do podawania I jesli tak decyduje sie karmic Matka to szczerze nic mi to tego I nikomu innemu nie powinno byc, ale kobiety zmienne sa, burza hormonow I wlasne zdanie powoduje , ze dochodzi do wasni I klotni. I po co to komu?!
OdpowiedzUsuńTrzymam się z daleka od tych aferek. Nie wypowiadam się. A jak czytam niektóre wypowiedzi "wszechwiedzących" to przepraszam ale: "rzygać mi się chce" =/.
OdpowiedzUsuńTak czy siak trzymamy mocno za Was kciuki. Pozdrawiam Ania.
Masz rację, wojny mleczne jak nie wiem. Ja jestem chyba arcytolerancyjna, bo wszystko rozumiem - karmię piersią bo było i jest to stosunkowo łatwe, ale jak ktoś karmi mlekiem modyfikowanym bo ma problemy z karmieniem piersią - albo i dlatego że tak po prostu wybrał - to nic mi do tego i nie uważam tego za koniec świata i nie uważam żadnych matek za gorsze bo tak wyszło albo takiego dokonały wyboru. Jeśli ktoś chce się poświęcać i walczyć - tak jak Ty - to super, podziw - ale jak ktoś nie chce bo nie daje rady - to przecież nie dzieje się żadna tragedia, a matki karmiące piersią często twierdzą że owszem (tak samo jak matki niekarmiące piersią zresztą często-gęsto). A ja uważam że nie ma się co napinać i jechać jedne na drugie. Przecież dzieci dostają jeść. Rosną. Są szczęśliwe. Więc o co ta wojna?
OdpowiedzUsuńJa również popieram. Bardzo wrze na temat karmienia w ostatnim czasie i tutaj na naszym blogowisku. To temat rzeka a każdy problem powinien być rozpatrywany indywidualnie. Nigdy nie jesteśmy w stanie stanie ocenić kogoś trafnie a nasze doświadczenia są tylko naszymi doświadczeniami....
OdpowiedzUsuńNiestety nie zawsze jest łatwo z tym karmieniem piersią :/ u mnie nie było łatwo (więcej tu: http://moja-wesola-rodzinka.blogspot.com/2014/05/nasze-karmienie-piersia-cz-1.html ). Ja wiem jedno, nigdy nikogo nie osądzę kto miał problemy i poległ. Ja bardzo często sama byłam bliska tego żeby zrezygnować...
OdpowiedzUsuńDlatego walcz ile dasz radę ale jeśli się nie uda to nie rób sobie wyrzutów... najważniejsze, że masz zdrowe dziecko, jesteś dobrą, kochającą mamą. Reszta jest duuużo mniej ważna, chociaż czasem wydaje się nam inaczej.
A co do przekrzykiwania i pyskówek na forach, to ja sobie myślę, że to jest właśnie rzecz charakterystyczna dla internetu. Czujemy się anonimowi, więc łatwo jest komuś nawrzucać. Każdej ze stron proponowałabym, zanim napisze pełen nienawiści esej, wstać zrobić z 10 przysiadów, może trochę pary i złych emocji wyparuje ;)
Pozdrawiam serdecznie
Gosia
http://moja-wesola-rodzinka.blogspot.com
Powodzenia Ci życzę w mlecznej drodze :*
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego z Okazji dnia Mamy.. Buziaki :) :*
Chyba jestem naprawdę jakaś opóźniona w tych trendach i dyskusjach... bo ja nigdy nie myślałam by skrytykować matkę z butlą MM pod ręką, a np. mnie karmiącą cycem wynosić na ołtarze!! Nigdy nie zastanawiałam się nad stwarzaniem takiego podziału... Dlaczego? Bo wiem jedno - że jest wiele tych, które chcą a nie mogą, nie dają rady, którym zabrakło siły i wiary.
OdpowiedzUsuńGdy byłam w ciąży aż się trzęsłam ze szczęścia na myśl o karmieniu piersią. Tyle słyszałam jak ważna więź tworzy się wtedy między dzieckiem a matką. Niestety lekarz powiedział "Dziecko ma za małą masę ciała. Nie będzie miał siły ssać, proszę odciągać pokarm." Tak też zrobiłam.
OdpowiedzUsuńPierwszą krytykę usłyszałam w rodzinie "Co to za matka co nie karmi piersią?" i za każdą wspaniałą radą przykładałam dziecko na siłę. On płakał i ja razem z nim, on był coraz bardziej głodny a ja coraz bardziej sfrustrowana myśląc że moje dziecko mnie nie lubi, że nie ma ze mną więzi, że nie chce ssać.
Zapalenie piersi i 40 stopni gorączki zmusiło mnie żebym podała dziecku MM. Po zapaleniu mleka było coraz mnie i mniej, aż w końcu musiałam przestawić go całkowicie.
Może walczyłam za krótko, następnym razem będę próbować bardziej. Życzę powodzenia i wytrwałości bez cienia wątpliwości.
Ja nie rozumiem jak 'koleżanki po fachu' czyli te które tak jak ja karmią piersią, mogą obrażać i krytykować matki karmiące mm. Skoro uważają się za takie idealne, bo karmią piersią to po co ta wojna? Każda matka ma wybór, i to wyłącznie jest jej wybór jak chce karmić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
Masz rację, wdawanie się w jałowe dyskusje do niczego nie prowadzi. Ciężko jednak niekiedy się opanować, bo nie jestem w stanie zrozumieć tego krytycznego tonu wzgędem mleka modyfikowanego. Wiele kobiet z jakichś powodów karmić nie może naturalnie, bo coś nie wyszło powiedzmy, a nawet jeśli z przyczyn wygodnictwa to robią to co innym do tego? Po co to analizować, krytykować. Jeśli dziecko nie jest maltretowane to po co się wcinać. Osobiście miałam wyrzuty sumienia, że kończę z karmieniem, ale cudów zdziałać się nie dało więc jak wyczuwam nagonkę albo obserwuję kółko wzajemnej adoracji matek karmiących naturalnie (krytykujących mleko modyfikowane) to mnie trafia...Nie lepiej skupić się na wychowaniu własnego dziecka na dobrego i szczęśliwego człowieka aniżeli zbawiać świat i nawracać innych? Tak więc ewidentnie się zgodzę, że mleczna wojna istnieje...Pytanie tylko po co...Chyba z braku własnych problemów i paradoksalnie nadmiaru wolnego czasu, bo innego wytłumaczenia nie dostrzegam;)
OdpowiedzUsuń