piątek, 2 sierpnia 2013

Po powrocie...

... jesteśmy cali i zdrowi:)
Albo chociaż cali... Planowaną na 3 tygodnie podróż poślubną w Toskanii, zakończyliśmy tydzień wcześniej spędzając cały wyjazd u czeskich sąsiadów. Ze względu na falę upałów (31-37'C) uznaliśmy że nie ma się co pakować w jeszcze większy skwar. Tym bardziej że na wyjeździe zaczęły się uaktywniać mdłości żeby zwiększyć swoją moc w dniu powrotu i już po nim... ;) I tak, od wczoraj, nie dają mi żyć od rana do wieczora... Ale przynajmniej zdążyłam odpocząć... :)

Inne dolegliwości ciążowe jakie dopadły mnie na wyjeździe to uczucie słabości, ale pewnie każda zdrowa osoba przy takich upałach je odczuwa... Któregoś dnia zaobserwowałam wydzielinę koloru szaro - różowego. Początkowo bardzo się wystraszyłam ale przypomniałam sobie o rozciągającej macicy i plamieniach, na szczęście powtórzyło się tylko raz i do dzisiaj nic takiego nie miało miejsca.

Cały wyjazd towarzyszyły mi ogromny niepokój, głównie o to czy płód żyje, czy prawidłowo się rozwija, nie mogłam odgonić tych myśli. W krytycznym momencie byłam prawie pogodzona ze stratą ciąży! Zupełnie nie wiem skąd te obawy!

Na poniedziałek jestem umówiona z ginekologiem, wreszcie zobaczymy maleństwo! ;)

6 komentarzy :

  1. Super :) Szkoda Toskanii, ale wiadomo, zdrowie ważniejsze, a Toskania poczeka ;)
    Trzymam kciuki za poniedziałek, oczywiście czekamy na wieści :)

    OdpowiedzUsuń
  2. do Toskanii pojedziecie już w trójkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że podróżujecie i się relaxujecie. Myśl pozytywnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń