A no, to, że nie odpuszczam i dalej próbuję przestawiać Ignasia na pierś. Może trochę, a nawet bardzo, naiwnie ale jednak... Słyszałam już dziesiątki razy, że teraz to i tak nic z tego nie wyjdzie, bo już jest za duży. Słyszałam również, że jeżeli nie wyrzucę butelki w tej właśnie minucie do kosza, to też nic z tego nie będzie. A ja brnę w to dalej! ;) Co więcej, już bez nadziei, nie analizując procentowej szansy na sukces. Po prostu robię to i będę robić jak długo mam pokarm, bo każdy łyk który Ignaś wypije - liczy się!
Wiatru w żagle dodało mi wsparcie Magdy Karpieni, znanej z artykułów na Dziecisawazne.pl, ta liderka międzynarodowej fundacji La Leche Ligue, jest również z Łodzi, więc miałam okazję osobiście się spotkać (i dalej zamierzam na spotkaniach LLL!). Moje dotychczasowe doświadczenie z doradczyniami laktacyjnymi to był pikuś i teraz widzę, jak ograniczone manewry proponowały. Skupiamy się teraz na bliskości, kontakcie, nie tylko na technice. Teraz to przestawianie na pierś o jakim nie miałam pojęcia.
O ile przez długi czas było bez większych zmian, o tyle w ostatnich dniach dopadł nas kryzys, a nawet dwa... :/ Zaczęło się od tego że Ignacy z karmienia na karmienie przestał współpracować, ale tak na maksa. Nie było mowy, żeby nawet na chwileczkę possał. Jak tylko wyjmowałam pierś, wpadał w szał, odwracał główkę, odpychał się rączkami, krzyczał i ostatecznie płakał. Za winnego sytuację obarczam skok rozwojowy. Zrobiło się całkiem poważnie, bo ten stan trwał prawie 3 doby, aż w końcu przystawił się coraz częściej i zaczął znowu ssać przed każdym karmieniem. Przez te kilka dni ratowałam laktację laktatorem i byłam spokojna, że pokarmu jest tyle co zawsze. Nie spodziewałam się, że sygnał do mózgu dotrze z opóźnionym zapłonem... Po kolejnych 2-3 dniach ilość mleka drastycznie spadła. Piersi są miękkie, od porodu nie pamiętam, żeby były miękkie poza chwilą zaraz po karmieniu, a teraz są takie cały czas. Nawet ręczne odciągnięcie skutkuje kilkoma kroplami, nie nadążają z napełnieniem co karmienie. Masakra.
Teraz to już kompletnie nie wiem co o tym myśleć, ale tak jak napisałam na początku, staram się nie analizować. Robię wszystko co mogę, dopóki jest mleko, nawet troszeczkę to jest nadzieja.
Za radą Magdy, spróbuję rozkręcić laktację z SNS. Myślę o tym jak o ostatniej desce ratunku, ale może są jeszcze inne sposoby o których nie słyszałam.
Gramy dalej...
O ile przez długi czas było bez większych zmian, o tyle w ostatnich dniach dopadł nas kryzys, a nawet dwa... :/ Zaczęło się od tego że Ignacy z karmienia na karmienie przestał współpracować, ale tak na maksa. Nie było mowy, żeby nawet na chwileczkę possał. Jak tylko wyjmowałam pierś, wpadał w szał, odwracał główkę, odpychał się rączkami, krzyczał i ostatecznie płakał. Za winnego sytuację obarczam skok rozwojowy. Zrobiło się całkiem poważnie, bo ten stan trwał prawie 3 doby, aż w końcu przystawił się coraz częściej i zaczął znowu ssać przed każdym karmieniem. Przez te kilka dni ratowałam laktację laktatorem i byłam spokojna, że pokarmu jest tyle co zawsze. Nie spodziewałam się, że sygnał do mózgu dotrze z opóźnionym zapłonem... Po kolejnych 2-3 dniach ilość mleka drastycznie spadła. Piersi są miękkie, od porodu nie pamiętam, żeby były miękkie poza chwilą zaraz po karmieniu, a teraz są takie cały czas. Nawet ręczne odciągnięcie skutkuje kilkoma kroplami, nie nadążają z napełnieniem co karmienie. Masakra.
Teraz to już kompletnie nie wiem co o tym myśleć, ale tak jak napisałam na początku, staram się nie analizować. Robię wszystko co mogę, dopóki jest mleko, nawet troszeczkę to jest nadzieja.
Za radą Magdy, spróbuję rozkręcić laktację z SNS. Myślę o tym jak o ostatniej desce ratunku, ale może są jeszcze inne sposoby o których nie słyszałam.
Gramy dalej...
Powodzenia :) Z mojej dlugiej przygoty z laktatorem wiem, ze czasami mleka nagle bylo znacznie mniej niz dzien wczesniej. Pozniej wracalo wszystko do normy :) Moze stres?
OdpowiedzUsuńO SNS opowiadaly mi pielegniarki z neonatologii w szkole rodzenia, gdy pytalam o karmienie piersia wczesniaka. NIe probowalam jednak bo Steffi nie dalby rady, a pozniej nie pomyslalam o tym. Szkoda!
Jestes najdzielniejsza mama jaka kiedykolwiek spotkalam! Nigdy nie widzialam tak dlugiej walki o kp :) gratuluje i mam cicha nadzieje ze wam sie uda.A jesli nie to i tak dalas duzo dobrego swojemu synkowi :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Monia, robię co mogę!
UsuńOpowiedź trochę wiecej co konkretnie proponowała Ci Magda na rozkręcenie laktacji, że jest taka przepaść między nią a innymi doradczyniami? Bardzo Magdę cenię, jestem ciekawa jakie działania Ci zaproponowała?
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim mamy się skupić na bliskości, dużo kangurowania, wspólne kąpiele (najlepiej w wannie, ale my jeszcze jej nie mamy), noszenie w chuście. Ale oprócz tego jak trzymać butelkę karmiąc Małego, żeby nie było mu za łatwo i w efekcie chciał ssać z piersi. Pić dużo wody, ale nie przesadzać. Magda twierdzi, że pobudzanie idzie przez mózg, a nie tylko przez techniki.
UsuńJasne, bo karmienie jest w głowie, więc chociaż niektórych to dziwi pomaga np. ... "gadanie do cycków", że są peeeełne mleka dla maleństwa. ;) Wszystko co napisałaś wyżej wiedziałam, miałam też ważenie, że o większości sama Ci napisałam.. ale może się mylę, może komuś innemu. Dajesz radę! :)
UsuńPodziwiam upór w dążeniu do celu i zacięcie! Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDacie radę, ja cały czas wierzę. Ostatnio byłam na wykładzie neurologopedy, która miała pod opieką 2 mamy adopcyjne (!!!), u których udało się wywołać laktację. :)
OdpowiedzUsuńKurcze, to już jest wyższa szkoła jazdy!
UsuńPowinnas być dumna z siebie. Nadal trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuńBrawo :)
OdpowiedzUsuńWygladacie cudnie!
My dziś też piszemy o karmieniu piersią :D
OdpowiedzUsuńDzielna Mamo, a o Pani Magdzie Karpienia słyszałam dzięki portalowi "Dzieci są ważne", bo szukałam informacji o zasypianiu dzieci z piersią w buzi ;)
http://dziecisawazne.pl/zasypianie-dziecka-przy-piersi-jest-ok/
Trzymam kciuki żeby było tak, jak sobie karmieniowo wymarzycie! A wyglądacie super! Buzia!
OdpowiedzUsuńNo Kochana podziwiam, że się nie poddajesz. Super zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Super foteczki jak zawsze...
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :) Trzymamy kciuki za Was :) I tak już dałaś Ignasiowi baaaaardzo wiele tym, że tak dzielnie walczysz :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia kochana! Ja niestety się poddałam jeśli chodzi o karmienie piersią, ale to inna historia :) Walcz jak dłużej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://cytrynkowy-swiat.blogspot.com/
Walcz póki możesz :-) ja traciłam pokarm ale nie poddalam się i chodziłam ciągle z laktatorem :-) niestey dużo mleka nie mam ale i tak karmię piersia i dokarmiam modyfikowanym dla zaspokojenia głodu :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńByle do przodu - bez analizowania. Ja też odpuściłam ciągłe myślenie i wydaje mi się, że dużo mi ten luz psychiczny pomógł PS masz już SNS, bo u mnie się kurzy jeden...
OdpowiedzUsuńBędę montować taki samoróbkę...
UsuńU mnie niestety wszelkie próby okazały się klęską i w końcu się poddałam. Nie potrafiłam patrzeć jak dziecko ciągnie, denerwuje się i płacze, bo nic nie leciało...
OdpowiedzUsuńZaczęłam dokarmiać, a to ostatecznie przekreśliło cyca, bo córcia bardzo szybko zapomniała o cycu, a zadowalała się butlą, aż zaczęła reagować w podbny sposób jak Ty opisałaś. W końcu, kiedy zjadała tylko podczas snu - dla uspokojenia, po prostu przeszłam całkiem na butlę.
Ja dziś tego nie żałuję, co więcej - przeszłabym wcześniej, ale każda mama "woli" co innego.
Ja za Ciebie trzymam kciuki, aczkolwiek prawdą jest (choć ja nie wierzyłam), że karmiąc i cycem i butlą, dziecko będzie wolało jednak butelkę. :)
Powodzenia życzę nie mniej jednak :)
http://zapisane-wspomnienia.blogspot.com/
Ja wierzę, że się uda, choć kryzys za kryzysem... :/
UsuńKciuki więc trzymam dalej :)
UsuńJestem pełna podziwu dla Ciebie i trzymam za Was mocno kciuki. Cyba jeszcze nie spotkałam ani jednej mamy, która by tak mocno walczyła o karmienie. :) Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńJesteś dla mnie wielka przez wielkie W i waleczna
OdpowiedzUsuńMakolu, chciałam Ci napisać, że nam się udało. W 7 tygodniu życia dziecka przechodząc od samego mm w szpitalu, karmienia na zmianę mm i własnym odciągniętym mlekiem, przez karmienie mieszane pierś/butelka przeszłam wyłącznie na KP. Co prawda moja córka jest donoszona i nie było aż takich trudności, jakie miałaś z Ignasiem, ale to Ty między innymi byłaś dla mnie inspiracją. Wiedziałam, że inni walczą BARDZIEJ i mają jeszcze TRUDNIEJ. Chciałam napisać wszystkim dziewczynom, które mają trudności z kp- warto walczyć, bo naprawdę można. Potrzeba czasu i cierpliwości, dobrej strategii, ale da się.
OdpowiedzUsuńJa mogę polecić sukienki do karmienia uważam że to bardzo dobre rozwiązanie podczas gdy się karmi piersią , bardzo poprawia komfort podczas tego, w internecie idzie kupic duzo taniej niz w sklepach stacjonarnych, także polecam sprawdzić.
OdpowiedzUsuń