Są dni kiedy chodzę wystrojona jak szczur na otwarcie kanału, musi być sukienka albo chociaż spódnica. Jest obcas i zalotne kolczyki. Bluzeczka a nie bluzka i całość w klimacie seksi lejdi. Ale równie często przychodzą te poranki, kiedy nawet nie mam chwili ani ochoty, myśleć w czym chcę tego dnia chodzić. Byle było wygodnie i nie odstraszało. Co, u mnie, oznacza, że kolczyków i mejkapu nie daruję, ale jest sportowy but, przetarte spodnie i wygodna (elastyczna) bluzka. Włos w kitkę, koniecznie.
Nie obrażam się na żadną wersję moich modowych wydarzeń, to zależy od dnia i nastroju. Myślę, że można się czuć lekko i kobieco nawet w adidasach i bluzie z kapturem. W całym okresie mojego macierzyństwa nie miałam takiego dnia, albo sobie nie przypominam, żeby mi się nie chciało - Ech, włożę dres. (Zasada nr.1 - Nie mam w szafie dresu.) Dajcie mi 5 minut! Będę ubrana i umalowana, pachnąca i z szybką fryzurą ;-)
Jestem wielką zwolenniczką teorii, że macierzyństwo nie zwalnia z bycia zadbaną. Jasne, nie my teraz jesteśmy najważniejsze i nie chodzi o to żeby się stroić godzinami. Znam rodziców, którzy przez pierwsze pół roku nie mieli czasu żeby napić się spokojnie herbaty. Jednak wydaje mi się, że jest w tej kwestii coraz lepiej. Osobiście rzadko widuję młode mamy, z poszarzałą twarzą, włosami które nie widziały szczotki od tygodnia czy w przybrudzonych mlekiem i kaszką ubraniach. Jeszcze w czasach kiedy chodziłam do liceum, mniej optymistyczna wersja rodzicielek widniała przed moimi oczami.
Mocno wierzę w mamy, wystarczy dobra organizacja, kilka ruchów żeby w zwykłej bluzie wyglądać świeżo i czuć się pewnie. Idzie wiosna, mnie szczególnie ta pora roku motywuje do działań. Porządkuję szafę i kosmetyczkę, żeby jeszcze sprawniej ale z efektem, codziennie dobrze wyglądać. Tak dla siebie.
Pisałam już wcześniej o moich zasadach które ułatwiają, tutaj.
Ja doceniam kobiety, które mimo macierzyństwa, mimo gorszych dni, mimo zmęczenia i czasami nie najlepszego humoru robią coś dla siebie - czyli dbają! Myślę, że bycie atrakcyjną się z tym absolutnie wiąże.. :)
OdpowiedzUsuńWe wtorek mam fryzjera-W KOŃCU! :)
Podpisuje się pod tym :) Chodź po domu chodzę w dresie
OdpowiedzUsuńNie mam dresów w szafie:) Legginsy je świetnie zastępują:)
OdpowiedzUsuńPopieram :) Choć lubię dresowe spodnie :D
OdpowiedzUsuńA ja seksi poczułam się po porodzie właśnie w rurkach, luźnej bluzce i balerinach :-) wcześniej i szpilki nie pomagały, bo seksualność leży w naszych głowach :-)
OdpowiedzUsuńTo chyba byś mnie musiała zobaczyć po 10 minutach jak wyjdę z domu, po godzinie to czasem jestem brudniejsza od chłopców a włosów nie da się rozczesać...nie maluje się codziennie chyba że wiem że mają być zdjęcia, skóry szarej nie mam ale czerwoną a tego choćby najlepsze kosmetyki nie zakryja... Podziwiam mamy, które potrafią nie dość że fajnie wyglądać to jeszcze ten stan zatrzymać...
OdpowiedzUsuńBycie zadbaną nie musi przecież oznaczać zrobionych paznokci i makijażu jak do foto-sesji :) Dbać o siebie trzeba, nawet nie z racji kobiecego imperatywu, ale z szacunku dla siebie samej i swojego ciała. Nie trzeba się pindrzyć, wystarczy dbać, a wygląda się wtedy zawsze świeżo i schludnie - chociaż bez tuszu na rzęsach i w sportowej bluzie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że trzeba o siebie dbać, ale ja lubię dresy i uważam, że można w nich naprawdę dobrze wyglądać.
OdpowiedzUsuń