środa, 19 lutego 2014

Trudna sprawa laktacji

   Naiwnie wyobrażałam sobie, że moja przygoda z laktacją będzie łatwa i przyjemna, mleko będzie mi ściekać po kolanach, a dziecko będzie ssało co najmniej rok. Cóż za wyidealizowana wizja! Dlaczego nie przyszło mi do głowy, że to nie taka prosta sprawa skoro tak wiele osób ma z tym problem?

   Zacznę od tego, że Ignaś z powodu CC nie został od razu przystawiony do piersi. Ba! Dostawiłam go dopiero w trzeciej dobie (powodem był jego słaby stan i inkubator). Mniej więcej dopiero wtedy, ogarnęłam się, że pora najwyższa zająć się tą laktacją i szybko wypożyczyliśmy laktator żeby ją pobudzić. Po kilku dniach mieliśmy swój (Medela Mini) i Ignaś zaczął jeść moje mleko z butelki. W międzyczasie, tak do 3/4 doby dostawał pokarm tylko sondą, padła wtedy opinia że Mały nie ma wykształconego odruchu ssania, przez co przedłuży się jego pobyt w szpitalu. Kolejne dni przynosiły próby karmienia go butelką, w 3 i 4 dobie przystawiłam go do piersi, nawet sensownie ciągnął. Piątego dnia położna powiedziała, żeby na razie odpuściła piersi bo on się nie najada, więc będą go dokarmiać sondą, i tym sposobem przedłuży się jego pobyt. Mieliśmy postawić na szybką naukę jedzenia z butelki, żebyśmy mogli wrócić do domu. Minęły kolejne 3-4 dni, podczas rozmowy z jego lekarką prowadzącą, bardzo miłą dr Sobolewską z CZMP, pani doktor była bardzo zaskoczona, że ktoś mi polecił takie zachowanie i żeby koniecznie wracać do prób z piersią. Miało to być bardziej terapeutyczne, dla mnie i dla Ignasia, a podstawą karmienia dalej była butelka. 
   Niestety, tym razem już nie szło tak łatwo jak w 3 dobie:/ Ignaś, chyba, przyzwyczajony już nieco do smoczka nie miał najmniejszej ochoty bawić się z cyckiem. Podczas tego ponownego przystawiania, któregoś razu trafiłam na jakąś narwaną położną, która zrobiła mi awanturę, pytają co ja wyprawiam i czy chcę dziecko zagłodzić. Więc znowu Ignacy miał przerwę w dostawie i samą butelkę. 
   Od powrotu do domu codziennie kangurujemy i próbuję go przystawiać. Tak jak pisałam, zaczął pić z tego trudniejszego smoczka, ale cyc dalej nie cieszy się powodzeniem...
Całe dnie wiszę na laktatorze, piersi mi mało nie odpadną. Karmię laktator i dziecko, przy tym pierwszym spędzam ok 3-4 godzin dziennie (przy dziecku nie liczę)! Najgorsze są noce...
   Zastanawiam się czy nie używać kapturków laktacyjnych, nawet mam komplet Canpolu. Ale jak je założyłam okazało się, że moje brodawki są zbyt płaskie, wchodzą na 1/3 głębokości... :(
   Dopadł mnie kryzys i nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Mamy plan działania od doradczyni lakatacyjnej, ale ja nie widzę chwilowo żadnych zmian, oprócz zmiany smoczka. Wiem, że takie przestawianie ze smoczka na pierś może trwać miesiąc, dwa, cztery albo wcale się nie udać. Jutro zamierzam skontaktować się z doradczynią, potrzeba mi jej wsparcia.
   Już sama nie wiem, co robić. To znaczy wiem co mi radzi pani, ale kiedy nie widać progresu... same wiecie. Chwilowo daję sobie czas do daty planowanego porodu, czyli jeszcze miesiąc. Jeżeli przez ten czas nie zmieni się kompletnie nic w tej kwestii, obawiam się, że nie będę miała sił na dalszą walkę... :(
   Dziękuję za Wasze miłe słowa i wsparcie, to bardzo pokrzepiające. Czytam na blogach o podobnych historiach, ale tak wiele kończy się fiaskiem... :(

40 komentarzy :

  1. Niestety, problem z laktacją dotyczy wielu kobiet w pierwszych tygodniach po porodzie. Życzę, żeby Wam udało się już wkrótce!
    Co do nakładek na sutki - może masz za duży rozmiar? Pamiętam, że gdy kupowałam takowe, wzięłam rozmiar M i okazał się dużo za duży. S był już lepszy. Kojarzę też ze szkoły rodzenia, że są nakładki specjalne do płaskich sutków...poszukaj - może pomogą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Canpol ma rozmiar uniwersalny, średnica jest dobra, tylko brodawki za płytko tam wchodzą... :/

      Usuń
  2. To straszne, że mama wcześniaka, która potrzebuje naprawdę fachowej pomocy, zostaje sama albo dostaje (w jednym miejscu!) tak sprzeczne zalecenia.
    Dobrze, że masz pomoc doradcy laktacyjnego. CZMP zatrudnia? Czy taki doradca patrzy na samą laktację czy też na dziecko? Na to, żeby popłynęło mleko, czy także na to, żeby dziecko prawidłowo ssało i w efekcie się najadało? (pytam z ciekawości, bo w sumie nie wiem).
    Trzymam za Was mocno kciuki, bardzo bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety CZMP nie ma własnej doradczyni, ja korzystam z pomocy pani Magdy ze szkoły rodzenia Centrum dla Mam. Doradca sprawdza wszystko w kwestii karmienia, zajmuje się teorią, obserwuje mamę, dziecko, sprawdza jakość ssania itp. Przystawia się dziecko przy doradczyni, ona dokładnie sprawdza czy dobrze trzyma cycka w buzi, czy nie za płytko, czy przełyka. Omawia pozycje, doradza co robić w razie problemów z piersiami, jak pielęgnować. Warto sięgnąć po taką pomoc;)

      Usuń
  3. Bardzo mi przykro kiedy czytam ten post.. przykro mi, że dotknęło to Ciebie i że dotyka to wiele kobiet. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchaj niekoniecznie są za duże, Twój sutek zassany powinien wypełnić kapturek, nie w stanie spoczynku..ja też myślalam, ze ten sylikon ma pasowac do sutka a okazało się, ze nie. Może masz ochotę wypróbować SNS, ja zrezygnowałam z zakupu ale czytalam, wiele pozytywnych opinii. I pamiętaj, ściągaj, karm ile dasz rade ale nie do upadlego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie! Udało mi się przystawić Małego na chwilę i brodawki wciągnęły się głębiej! ;)

      Usuń
  5. Bardzo mi przykro, że nie dostałaś pomocy od położnych. Ale tak własnie u nas jest :/. Mam nadzieje ze doradca ci pomoze i się uda :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Matka! Dasz radę! Cyc do przodu i WIO! Ja też miałam cc. Nie miałam pokarmu. WCALE! Siara mi nawet ledwo ledwo wyciekała. Łzy się za to lały litrami. Ryczałam w szpitalu nocami. Toś też się darł bo głodny. Ja zawzięta z natury, odpuszczałam chwilami. Toś dostał kroplówkę bo dużo stracił na wadze. Dokarmiali go butelką w szpitalu. Jak widziałam moją głodną, małą mordkę, która zadowolona mogła się w końcu najeść. Piana mu się w kącikach ust aż robiła. Patrzyłam i ryczałam, że ja go nie mogę nakarmić itd. Wszyscy mi tłumaczyli, że spokojnie, że cyc zacznie współpracować. Zaczął. Wraz z decyzją, że wychodzimy do domu, nastąpił szał laktacyjny. ALE! Prawda jest taka, że nie ma znaczenia jak karmisz. Cudownie, że walczyć o każdą kropelkę. WALCZ! Ale nie wpędzaj się w wyrzuty sumienia, jak jednak cyc się zbuntuje i wypnie się na Ignasia sutem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też miałam płaskie, ba nawet wklęsłe brodawki, a z kapturkami dałyśmy z córką radę. Potem nawet bez większego problemu przestawiła się na piersi bez kapturków, bo wcześniej "wyciągnęła" mi brodawki poprzez ssanie z pomocą kapturków. Nie zrażaj się. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ogromny minus dla położnych ze szpitala :/ Powinny Cię zachęcać do przystawiania, a nie jeszcze zniechęcać :/ Nie zniechęcaj się walcz, ale też pamiętaj, że każda mama ma mniejsze bądź większe problemy z karmieniem piersiom. Ja nie podołałam, ale nie mam do siebie żalu.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie potrafię Ci pomóc.
    wiem jedno, na pewno bym nie walczyła.
    przecież karmiąc MM nie jesteś gorszą/złą matką.
    zcasmi się tak dzieje, że nie wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, oczywiście, że nie jest się gorszą matką. Ale dziecko dostając mm dostaje gorszy pokarm.

      Usuń
    2. Trzeba robić ile się da, żeby karmić naturalnie, a jak się nie da, to trudno. Obie macie racje...

      Usuń
  10. A z jakim doradcą laktacyjnym się kontaktujesz jeśli można spytać. Ja mam namiary też na doradcę, który nam wyprowadził Lulcię do ssania piersi, więc sprawdzona na żywym organiźmie. Daj znać. A no to właśnie często słyszę w CZMP co do kp, a raczej jego nie karmienia i brakiem wsparcia przykre :( A Ty nie poddawaj się walcz. Dasz radę ja w Ciebie wierzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Magda z Centrum dla Mam, jestem bardzo zadowolona. W całej Łodzi tylko jeden szpital ma doradce, i to na 1/2 etatu...

      Usuń
  11. Pamietam, ze u mnie tez byly sprzeczne opinie. Mikusiowi niebezpiecznie spadala glukoza po moim mleku. Jedna lekarka kazala definitywnie skonczyc z cyckiem, a drugi lekarz kazal podawac na przemian raz mleko moje, raz sztuczne. Ja nigdy nie mialam nawalu pokarmu, ale chlopcy sie jakos najadali. Karmilam tak dlugo jak moglam, a potem przeszlismy na MM. Jesli chcesz mocno karmic cycusiem to sciagaj mleczkomi podawaj mu w butelce. Trzymam kciuki, ze Ignas polubi cycusia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teraz Ignaś dostaje MM i moje odciągnięte. Mniej więcej po połowie.

      Usuń
  12. Najważniejsze jest to, żeby Twoje dziecko było najedzone. A czy mm czy Twoim, bez różnicy... (i teraz pewnie matki karmiące łapią się za głowę :P).
    Pamiętaj, że zawsze możesz ściągać swoje mleko i podawać w butelce. A w między czasie tylko próbować przystawiać, żeby szły sygnały do mózgu (aby rozpoczęła się produkcja).
    Bo wiesz co...karmienie piersią jest fajne, kiedy jest...fajne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rany, rany. Przeczytaj o tym na on ona ono tam gosia mówi o swoich problemach i kurczę dało się. (Po wielu, wielu "postach") Bo cyc jest naturalny i Ignaś też niedługo to obczai. W końcu to chłop ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Im bliżej terminu porodu tym co raz to częściej myśle jak to będzie z Nami. Jestem pozytywnie nastawiona bo z tego co widzę to z każdej opresji jest jakieś rozwiazanie. Głowa do góry, pam

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana :) Dawaj kapturki - te z canpolu są najmniejsze, też używałam. Wcześniaki są specyficzne i przyzwyczajone do sylikonu. Moje brodawki też były "płaskie" i wchodziły tylko trochę do nakładek, bo... tak ma być ;) Jeśli młody ciągnął z piersi, z nakładki pociągnie jeszcze lepiej,bo będzie mu łatwiej. Nie przejmuj się gadaniem, że nakładki to zło, że fuj i tylko natura pozostaje. Wcześniak to wcześniak i nie ma gadania. Moja mała z nakładkami jadła miesiąc, aż nabrała ciała i przez to siły do ssania - na początku dawałam jej i butlę z moim mlekiem i pierś z nakładką. Gdy zaczęło jej to iść (całe 40 minut jadła z obu piersi...), podałam tylko pierś nakładkową, a po miesiącu... Samą pierś saute :) Dalej jadła długo i sporo bawiła się sutkami zamiast jeść, ale przybierała. A teraz... 10 minut i po sprawie. Nie poddawaj się. Jak potrzebujesz rady, napisz, a jak chcesz to nawet dzwoń (podam mailem jeśli chcesz) :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pierwszego karmiłam przez kapturki 2 pierwsze miesiące, później zaczełam go przystawiać bez i się nauczył gdyby nie one (miałam całkiem płaskie brodawki) to mały by na butle musiał iść, mi też głębiej nie wchodzily niż na 1/3 ale podczas ssania powoli się wyciągały a mały jak possał to i mleczko miał a potrafił ssać i długo. Co do nakładek to mają one różne rozmiary w zalezności od wielkości sutków upewnij się że kupiłac te najmniejsze i nie przejmuj się wbrew pozorom to kapturki uratowały laktację nie jednej mamie. A ja się o niech dowiedziałąm w szpitalu od dziewczyny która leżała obok i miała już takie bo 2 dzieci na kapturkach wykamiła.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Kochana, nie poddawaj się. Na pewno Ci się uda :) Pomyśl sobie, jaką radość i satysfakcję poczujesz, kiedy Ignaś przerzuci się na pierś :) A dzieci wiedzą, co jest dla nich najlepsze, więc wierzę w to, że tak właśnie zrobi :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Makolcia, nie spinaj się! Kompletnie nie rozumiem nagonki na mamy niekarmiące, albo po prostu wizja matki Polki ofiarnej do mnie nie trafia. Jak się udaje karmić to super, a jak nie to nie zadręczaj się za bardzo, pamiętaj, szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko! Ja się wychowałam na MM, Towarzysz Mąż też, oboje żyjemy, mamy się dobrze, nie byliśmy chorowitymi dziećmi i jest git. Oczywiście karmienie piersią to super sprawa, ale jak się nie uda to nie wrzucaj sobie, masz milion obowiązków przy Ignasiu tak czy inaczej, po co sobie jeszcze dokładać? Trzymam kciuki za Was, buzia! x

    OdpowiedzUsuń
  20. Cóż... Ja też chciałam karmić piersią... Niestety była cesarka i nie udało nam się jej przestawić na cyca... Także nie martw się... Nie uda się to się nie uda... Ważne ze próbowałaś.. nie spinaj się, pamiętaj dla dziecka nie jest ważne czy dostanie mleko z cyca czy z butelki... Liczy się że dostanie i że mama jest szczęśliwa.. a jak się będziesz spinać to z pewnością wyczuje twoje nerwy :) Możesz walczyć ale nie kosztem swoje i dziecka szczęścia i nerwów... Pamiętaj dziecko wszystko wyczuwa :) My byłyśmy butelkowe, nie miałyśmy wsparcia, nikt nam nie pomógł, ale to wcale nie oznacza, że jestem gorszą matką ::) Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj, oj ja też życzę Ci, żeby Ci się udało, ale jak się nei uda to gorsza matka na pewno nei będziesz :* Nie zgodze siie, że nie ma różnicy czy Twoje czy MM. Bo, żadne MM nie ma takich wartości jak mleko matki!!!! I to jest niepodważalne!! Ale oczywiście i bez niego da się żyć, jak nei da sie inazej. Córeczka mojej siostry wypieła się na cyca, chociaz ta rodziła sn. Ale ściągała mleko do 6 miesiąca :) Mala jadla takie i takie, więc pamiętaj o takiej opcji :) A poz atym tylko spokój w tej kwestii moze Cie uratować!

    OdpowiedzUsuń
  22. Szczerze współczuję CI że napotkałaś na swojej drodze tak niekompetentny personel szpitalny, przez takie beznadziejne osoby dochodzi później do takich sytuacji.
    Polecam Ci przystawiać, przystawiać, przystawiać dziecko bo wierzę że załapie i doradcę laktacyjnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, personel nie jest w tych sprawach wyszkolony, być może za mało osób jest zatrudnionych na oddziałach noworodkowych. Przystawiam i korzystam ze wsparcia doradczyni:)

      Usuń
  23. A jeżeli chcesz o karmieniu poczytać na blogach to polecam blog www.hafija.pl - blog matki karmiącej. Tam znajdziesz wiele informacji i historii matek, które walczyły, by mieć pokarm.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja nigdy nie przystawilam malego do piersi (tzn. raz czy dwa). W naszym wypadku bylo to za bardzo skomplikowane bo czesc mleka i tak musialbym podac w butli, gdyz przez miesiace mial moj pokarm wzbogacany witaminami i integratorem dla wczesniakow. Poza tym syn bardzo dlugo przyjmowal pokarm sonda a pozniej z butla tez byly nieslychane przeboje. Sleczalam wiec po kilka godzin dziennie przy laktatorze (srednio 7 razy) i tak nasza przygoda trwala 20 miesiecy. Wiele wyrzeczen mnie to kosztowalo, ale nie zaluje i zrobilabym to jeszcze raz. Wierze, ze Wam sie uda, bo z tego co piszesz to Ignas nie ma powaznych wczesniaczych przypadlosci. Duzo cierpliowsci zycze, a sama zasickam mocno kciuki!! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeśli nakładki to tylko z aventu. U nas żadne inne się nie sprawdziły. Tylko ciężko je dostać. Podobno są w aptece Dbam o zdrowie. Naprawdę polecam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja bym tego nie nazwała problem z laktacją, tylko z doradcami :/

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja dzięki tym nakładkom nie poddałam się. Też musiałam walczyć o odruch ssania. Długo karmiłam go strzykawką po palcu. http://www.doz.pl/apteka/p56009-Medela_nakladki_silikonowe_Contact_rozmiar_M_2szt

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie poddawaj się. Naprawdę warto !!!
    Z laktatorem trzeba nauczyć się obcować :)

    CO za głupie położne, powinny cię wspierać, głupie krowy

    OdpowiedzUsuń
  29. trzymam kciuki, żeby mleko zaczęło płynać strumieniami!:)

    czytając Twoją, a właściwie Waszą historię utwierdzam się w pzrekonaniu, że zmiany są niezbędne...że trzeba zacząć działać, żeby zmienić to co się dzieje w szpitalach!

    OdpowiedzUsuń
  30. Makola, na Twojego bloga trafiłam przypadkiem i choć nie jestem mamą wcześniaka, problem z karmieniem piersią również zaliczyłam. Malutka urodziła się tydzeń po terminie przez cesarskie cięcie. Wody były już zielone, mała podobno się nimi opiła. Ze względu na to, że zwracała wypite wody i była pod obserwcją, zobaczyłam ją dopiero dobę po porodzie. W międzyczasie mała dokarmiana była glukozą z butelki. Kiedy pielęgniarka od noworodków przyniosła pierwszy raz córcię do karmienia, spojrzła na moje piersi i powiedziała na całą salę tonem wielkiego niezadowolenia i zniesmaczenia"z tego nic nie będzie, wklęsłe brodawki". Zostawiła dziecko i poszła. Próbowałam przystawiać malutką, ale ona nawet nie miała ochoty przystawić głowy do mojej piersi, nie mówiąc o próbie uchwycenia brodawki. Potem znów nie widziałam dziecka. Kolejne próby również kończyły się fiaskiem. Kolejne pielęgniarki/położne, które pojawiały się na swoich zmianach, mówiły co innego, żadna natomiast (oprócz jednej, która przyniosła mi strzykawkę z obciętą końcówką, żebym mogła "wyciągnąć" brodawkę) nie miała ochoty i zdecydowanie nie umiały mi pomóc. Wyszłam na niedojrzałą matkę, która nie potafi nakarmić swojego dziecka, a przecież jest to nabardziej naturalna rzecz pod słońcem. Byłam przygnębiona, bo podczas pobytu w szpitalu córeczkę przyniesiono mi tylko kilka razy (u nas nie ma systemu rooming-in, dzieci przebywają w osobnej sali), nie potrafiłam jej karmić, choć piersi były pełne mleka, obok leżała dziewczyna, też po cesarce, której syn dosłownie wisiał na piersi, mogla się cieszyć jego obecnością i dosłownie od pierwszych chwil budować z nim więź, a ja byłam tego pozbawiona. Po wyjściu ze szpitala były próby karmienia przez nakładki (jak dla mnie niewypał), była próba "nauki karmienia" z położną środowiskową, która specjalnie zaplanowała spotkanie ze mną jako ostatnie, żebyśmy miały czas "Spokojnie, nauczymy się karmić, niech się Pani nie denerwuje". Po wielkich naukach, które również skończyły się niwpowodzeniem, położna orzekła, że pierwszy raz widzi dziecko, które nie ma ochoty nawet złapać piersi. Były łzy szczęścia, kiedy 2 razy malutka jednak uchwyciła pierś i niby coś tam pociągnęła. Ostatecznie stanęło na tym, że przez półtora miesiąca odciągałam pokarm i podawałam go na zmianę z MM, jednak z czasem mleka zaczęło być coraz mniej, mimo, że wisiałam i wisiałam na laktatorze(czy też dojarce, jak pieszczotliwie nazywał ją mąż). Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie radami w stylu" musisz prszystawiać" . Powtarzali to wszyscy, lekarz, rodzina, nawet pani w sklepie. Sami specjaliści od laktacji, którzy nie zdawali sobie sprawy w czym rzecz. Malutkiej dałam z siebie tyle ile mogłam. Po półtora miesiąca przeszliśmy w zupełności na MM, mała wypracowała odpowiedni rytm dnia, może się nią zająć mąż, kiedy ja muszę załatwić jakieś sprawy, mam więcej czasu dla niej, bo nie jestem uwiązana do laktatora. I choć niektórzy twierdzą, że kobieta powinna karmić piersią, ja już się tym nie przejmuję. Presja karmienia naturalnego jest niezaprzeczalna, ale nie dajmy sobie wejść na głowę. Na jednym z blogów ktoś napisał, że miłość kobiety do dziecka nie płynie z jej piersi, tylko z serca, i to zdanie sobie powtarzam. Mam nadzieję, że wszytsko się ułoży, a jeśli nie, nie zadręczaj się.
    P.S. Kiedy w szpitalu zajrzałam przypadkiem na salę noworodkową, zobaczyłam jak karmione są dzieci butelkowe. Dziecko leży w łóżeczku, obok główki stosik pampersów, na nim butelka, z której ciągnie dziecko. Widziałam to na własne oczy, smutne, lecz prawdziwe:/

    OdpowiedzUsuń