środa, 17 lutego 2016

Se ma for, czyli byliśmy w muzeum

   Brak czasu, zaganianie, bo chyba nie lenistwo sprawiają, że jestem jeszcze kiepsko zorientowaną matką w kwestiach lokalnych atrakcji dla dzieci. Nie nie mam tutaj na myśli tych elementów stałych, takich jak place zabaw, parki, kawiarnie, jestem kiepska w śledzeniu imprez i chyba nawet nie próbuję tego nadrobić, bo zwyczajnie brak mi do tego miejsca w głowie... 


   Staram się nadrabiać niewiedzę "kalendarza imprez dla maluchów", odkrywając miejsca do których zawsze można się wybrać, mniej więcej bez względu na dzień i godzinę;) Kiedy mam kawałek niezaplanowanego dnia, rzucamy sobie z mężem porozumiewawcze spojrzenie i ruszamy w drogę.
   Ostatnią taką wizytę zaplanowaliśmy do muzeum... bajek. Tak, czyli do łódzkiego Se-ma-fora, miejsca z którego od lat wychodzą najlepsze bajki pod słońcem. Z sentymentem wspominam Misia Uszatka, Colargola i Pingwina Pik Poka. Kiedy byłam dzieckiem, nie wyobrażałam sobie żeby bajki mogły wyglądać inaczej niż te, lalkowe...
   Mój stosunek do oglądania telewizji przez dzieci jest jasny, i ci, którzy mnie znają wiedzą, że telewizja i słodycze dla dzieci to kategoria "grzechy". Są też tacy (pozdro dla wuja) którzy nazywają mnie hipokrytką, bo sama oglądałam bajki, a swojemu zabraniam. Otóż, nie! To znaczy tak, oglądałam bajki i mądrych bajek (czyli właśnie takich jakie oglądałam) i w ograniczonej częstotliwości nie zamierzam chować przed Ignacym, ani żadnym innym dzieckiem. Ba! Ja nawet uważam, że piękna grafika, kojąca muzyka oraz co najważniejsze morał w dobrej bajce jest fajnym sposobem pokazania dziecku ciekawej formy sztuki. Bo właśnie, za prawdziwą sztukę uważam bajki produkcji Se-ma-fora! (Swoją drogą, ich produkcje to również filmy dla starszych widzów, wielokrotnie nagradzane)   


   Muzeum może nie jest wielkie, jeżeli chodzi o powierzchnię, ale mieści w sobie wiele skarbów, lalek znanych z bajek, fragmenty scenografii, jest nawet miejsce w którym można stworzyć własny film. Samo zwiedzanie zaczęliśmy od seansu i wiecie co... to był pierwszy seans Ignasia w życiu! Pierwsza bajka jaką widział i do tego pierwszy raz w kinie (no, mini kinie)! To była prawdziwa miłość od pierwszego wyjrzenia, Parauszek (bo o nim mowa) podbił serca całej naszej trójki ;) Ten ważny dla nas odcinek to "Detektyw". Bajka była zabawna, miała ładne ujęcia, ciepłą kolorystykę, lalki starannie wykonane, spokojne dialogi i przesłanie, jak w każdym odcinku. Seans nie był przegłośniony (tak, się mów?), trwał dziesięć minut, czyli jak na pierwszy raz idealnie. 
   Po muzeum oprowadzała nas przewodniczka, od której dowiedzieliśmy się, że jeden odcinek Parauszka kosztuje pół bańki! Opowiadała jak powstają lalki, scenografia, kto wymyśla scenariusz, jakie nagrody zdobywają filmy. To było dla nas ciekawe, ale właśnie... dla nas, rodziców. Niestety, cześć dydaktyczno - merytoryczna niespecjalnie przykuwała zainteresowanie Ignasia. On był żywo, naprawdę żywo, zainteresowany tym co widział! ;) Trochę się naszarpaliśmy trzymając go na rękach żeby niczego nie zniszczył...


    Muzeum to z pewnością to ciekawe miejsce do którego obowiązkowo trzeba zajrzeć w Łodzi, będąc z dzieckiem! Dla Ignasia była to pewnie mniejsza atrakcja niż dla starszego dziecka, ale idąc tam, wychodziliśmy z takiego założenia dlatego nie rozczarowało nas, że Ignaś nie słucha cierpliwie co opowiada Pani. Ilość energii którą wkładał w wyrwanie się z naszych objęć żeby rzucić się do eksponatów, chyba może jasno poświadczyć o tym jak zaciekawiły go te rzeczy. Przeżyliśmy też pierwszą próbę z bajką i kinem, a jak wiadomo pierwszy raz się na zawsze pamięta ;) i z tego razu bardzo się cieszę. 


   Se-ma-for ma swój kanał na YouTube, na którym leżą wszystkie filmy, zachęcam Was do oglądania! To jest wspaniałe i jeszcze za darmo!

Dziękujemy Muzeum Se-ma-for za zaproszenie,
z pewnością wrócimy!

1 komentarz :

  1. Też bardzo nam się podobało w Semaforze, ale było znacznie ciekawjej dla nas (rodziców) niż dla syna. Za to starsze dzieci będą się na pewno świetnie bawić.

    OdpowiedzUsuń